Łukasz Szumowski bez wątpienia stał się w ostatnich miesiącach jedną z medialnych osobistości, które gościły w naszych domach najczęściej. Wszystko oczywiście za sprawą hulającej po Polsce pandemii koronawirusa, która okazała się dla niego swoistym testem z umiejętnego zarządzania w dobie kryzysu. Opinie na temat jego działań i ewentualnych sukcesów są jednak dość podzielone.
Zaraz po tym, jak wycieńczony walką z koronawirusem Łukasz Szumowski odszedł ze stanowiska, wybrał się na wakacyjny wypoczynek. Były minister zdrowia i pasjonat żeglugi wypłynął się w kilkudniowy rejs po oceanie, po którym sunął w towarzystwie przyjaciela na ekskluzywnym jachcie. Jako cel podróży obrał słoneczne Wyspy Kanaryjskie, gdzie wyraźnie w szampańskim nastroju pluskał się w wodzie i zajadał miejscowe specjały.
Przypomnijmy: Wycieńczony walką z koronawirusem Łukasz Szumowski relaksuje się... na HISZPAŃSKIEJ wyspie!
Relacje z wakacji Szumowskiego gościły na łamach tabloidów i portali plotkarskich, przez co były minister w rządzie PiS zaczął być przez niektórych tytułowany "celebrytą". Co ciekawe, on sam wyraźnie nie lubi tego określenia i jak ognia unika wrzucania go do jednego wora z rozkoszującymi się przepychem osobowościami. Dowodem jest najnowszy wywiad w RMF FM, w którym wprost stwierdza, że nie identyfikuje się z tym pojęciem.
Na pewno nie celebryta, to jest określenie, które na pewno do mnie nie pasuje. Nie ta waga, nie ten wiek. (...) Mam nadzieję, że jest to mocno przekręcone określenie mojej osoby. To jest jedna z rzeczy, która mi bardzo przeszkadza. Jest to niewygodne, nieprzyjemne, zawsze ceniłem sobie prywatność, stąd ucieczka na morze - płynnie nawiązał do kolejnego tematu dyskusji.
Prowadzący wywiad dziennikarz postanowił więc zapytać Szumowskiego o to, jak mu się wiodło na ekskluzywnych wakacjach na jachcie. Nie odmówił sobie przy tym wbicia mu szpili i słusznie stwierdził, że wielu "zwykłych śmiertelników" może tylko pomarzyć o takim wyjeździe.
Spędziłem około dziesięciu dni na morzu z jedną osobą. Wydawało mi się, że będzie można odrobinę prywatności uzyskać żeglując po oceanie, a okazuje się, że nawet tam niestety ktoś robi zdjęcia. To nie jest przyjemne, ale wakacje się udały, spędziliśmy wiele godzin żeglując. Byliśmy we dwóch, także było bezpiecznie - twierdził.
Jak słusznie zauważył prowadzący, w jachcie oceanicznym pełnym luksusów raczej trudno o nieudany wyjazd, jednak sam Szumowski postanowił nieco "uskromnić" swój rejs.
Dla luksusu dwóch osób można powiedzieć, że było wygodnie. Jacht oczywiście wspaniały, bardzo dzielna jednostka, ale ma raptem 12 metrów, dwie kajuty i 20 lat - bronił się (?) Szumowski.
To jednak nie wszystko, bo na koniec gardzący określeniem "celebryta" Łukasz dał też popis swoich umiejętności gry na fortepianie. Niestety nie zaśpiewał, ale i tak było sympatycznie.
Siedzę akurat przy fortepianie i pan redaktor mnie przyłapał przy "plumpaniu" na klawiaturze - stwierdził z uśmiechem, po czym uraczył słuchaczy autorskim recitalem.
Fajny człowiek?