Michał Witkowski od czasu swojego debiutu w show biznesie prowokował nie tylko słownie. Testował granice dobrego smaku, aż do momentu, kiedy je zdecydowanie przekroczył. Afera z jego stylizacją promującą symbol SS ucichła tylko pozornie. Pisarz wciąż musi się z niej tłumaczyć. Wydawnictwo ZNAK, jeden z dotychczasowych wydawców jego książek, "bezterminowo" zawiesiło z nim współpracę. Dodatkowo prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie propagowania faszyzmu. Witkowski nie obawia się jednak procesu. Chwali się, że ma dużo znajomych prokuratorów.
Czułem, że mi się zbiera i uzbiera. Nie czuję się winny skandalu. Czuję się jakby ktoś mi to napisał na plecach. Wyjechałem do Szwajcarii wyciszyć się w góry. Nie miałem pojęcia, jak będzie wyglądało moje życie. Cisza była dojmująca. Nie wiedziałem, czy tak będzie przez 20 lat, czy przez tydzień, czy już zawsze będę trędowaty - mówi. Z prokuraturą zadaję się do lat, mam mnóstwo znajomych prokuratorów, szkodliwość społeczna czynu jest bardzo niska - przekonuje.
Powinien chwalić się akurat teraz takimi znajomościami?
Źródło: WideoPortal/x-news