Kilka dni temu Michał Witkowski zaszokował publiczność swoją kolejną oryginalną stylizacją. Jak przystało na "blogerkę modową" Witkowski przyszedł na jedną z imprez w stroju cmentarno-szpitalnym: miał wenflony w uszach a w kapeluszu wiły się... prawdziwe robaki.
Robaki były żywe, dostawały szlam z trupów, czy to tam jeszcze one jedzą - opowiada Witkowski. To było wypracowanie na temat śmierci, umierania i szpitala, wszystkiego, co najgorsze. Strzykawki były specjalnie sprowadzane z E-Baya, takie metalowe, z lat 60-tych. Na szczęście nie udało mi się zrobić pierścionka z pokrwawionym tamponem.
Żałujecie?
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.