12 osób zginęło w zamachu w Berlinie. W tłum zgromadzony na świątecznym jarmarku wjechała ciężarówka na polskich rejestracjach. Jej kierowca, kuzyn właściciela ciężarówki, został brutalnie zamordowany, a jego ciało porzucono w szoferce. Policja zatrzymała pakistańskiego uchodźcę wierząc, że to on dokonał zamachu.
Sprawa się skomplikowała, gdy po przesłuchaniu zatrzymanego Pakistańczyka prokuratura podjęła decyzję o... jego wypuszczeniu ze względu na brak dowodów. Morderca wciąż pozostaje więc na wolności.
Ariel Żurawski, właściciel firmy transportowej, do której należała ciężarówka użyta w zamachu w Berlinie poinformował, że ostatni raz kontakt z kierowcą był o 15, godzinę później nie odebrał już telefonu od żony. Ciało kierowcy znaleziono na fotelu pasażera ciężarówki, został zastrzelony.
Rany kłute były widoczne. Na zdjęciu była sama twarz mojego kuzyna. Widać było, że walczył - mówił Żurawski, któremu niemiecka policja pokazał zdjęcia w celu identyfikacji.
O 15.45 na GPS było widać pewne ruchy. Samochód był odpalany, gaszony, podjeżdżał do przodu, do tyłu. Tak, jakby ten ktoś, kto kierował samochodem, uczył się jeździć - relacjonował.
Źródło: TVN24/x-news