Wciąż nie milkną echa środowego odcinka "Top Model", w którym udział brali nie tylko aspirujący modele, ale i żywe zwierzęta. Po tym jak uczestnicy sfotografowali się z alpakami w mediach zawrzało. Posypały się zarzuty o znęcanie się nad zwierzętami.
Zobacz: "Top Model". Widzowie oburzeni WYKORZYSTANIEM ALPAK do sesji: "WSTYD! Śmierdzi od was HIPOKRYZJĄ"
Głos zdążyła zabrać już nie tylko sama produkcja, ale i Michał Piróg i Joanna Krupa, którym jako naczelnym "animalsom" oberwało się najbardziej. Ta druga w rozmowie z Pudelkiem tłumaczyła się między innymi tym, że udział alpak w sesji był możliwie najkrótszy.
Zobacz też: TYLKO NA PUDELKU: Joanna Krupa tłumaczy sesję z alpakami: "Czas nagrań został OGRANICZONY DO MINIMUM"
Okazuje się, że nieco odmienne zdanie w tej kwestii ma właścicielka zwierząt. W rozmowie z Interia Kobieta ujawniła, jak przebiegała współpraca z "Top Model".
Zwierzęta musiały czekać ponad półtorej godziny, by w ogóle wejść na plan, przez co miały dosyć, zanim się tam pojawiły - wspomina, podważając argument o ograniczonym do minimum czasie nagrań i ubolewa, że alpaki zostały potraktowane jak element scenografii.
To (...) problem twórców, że wyobrazili sobie piękną scenę, w ogóle nie biorąc pod uwagę specyfiki zwierząt - ujawnia, dodając, że wskazane byłoby poświęcenie zwierzętom nieco więcej czasu:
Żadnych konsultacji, przygotowań, choćby właśnie dać możliwość spotkania modeli z alpakami przed sesją, żeby się poznali... Alpaki weszły w już ustawioną scenę w tych paprociach, w grupę obcych dziwnie ubranych ludzi. Źle rozegrane - podsumowuje i dodaje na zakończenie:
Ale to telewizja, duża produkcja, za dużo się tam nie podyskutuje.
"Top Model" i jej twarze ustosunkują się do słów właścicielki alpak?