Wojciech Bojanowski należy do grona najbardziej cenionych dziennikarzy w kraju, a jego relacje z frontu podziwiały miliony osób. 39-latek został doceniony za swoją pracę, którą wykonał podczas wojny w Ukrainie. Kilka miesięcy temu dziennikarz TVN24 odebrał Telekamerę w kategorii "informacja i publicystyka". Bojanowski przyznał ze sceny, że wykonuje "piękny i wyjątkowy zawód", a także wspomniał o niebezpieczeństwie, które czyhało na niego podczas pracy za wschodnią granicą.
Kilka lat temu Wojciech Bojanowski wyznał, że stracił dziecko, które cierpiało na zespół Edwardsa. Lekarze zdiagnozowali przypadłość, gdy żona dziennikarza była w czwartym miesiącu ciąży. W listopadzie ubiegłego roku opowiedział o rodzinnej tragedii w rozmowie z Martyną Wojciechowską.
Marta dzwoni i mówi, że była na jakichś tam badaniach. Okazało się, że nasze dziecko jest chore... bardzo, prawdopodobnie nie urodzi się żywe, ma na wierzchu wnętrzności, że ta ciąża się nie może udać, nie może się skończyć dobrze. Ja jestem na tym statku i czuję się bezsilny, bo mogę stanąć na głowie, ale nie zmuszę włoskiego rządu i straży granicznej, żeby nam pozwoliła zbliżyć się do tego brzegu - wspominał w wywiadzie.
Wojciech Bojanowski odwiedził grób syna. Podzielił się z internautami emocjonalnym wpisem
W dniu Wszystkich Świętych Wojciech Bojanowski wybrał się z kilkuletnim synem Jankiem na cmentarz, aby uczcić pamięć jego brata. Dziennikarz podzielił się z obserwatorami zdjęciem wykonanym przy grobie, a także zdecydował się opublikować pełen refleksji wpis.
Jakiś jestem dzisiaj lekko poskładany przyznam szczerze. Janek był na grobie swojego brata, który nie miał okazji, żeby się urodzić żywy. I porozkładał z pięć zniczy po sąsiednich grobach, bo "tamte miały mało", a ten "dzieci nienarodzonych" miał akurat baaardzo dużo - rozpoczął.
I zacząłem sobie myśleć o wszystkich "dawczyniach i dawcach" tych zniczy, co oni wszyscy przeżyli, co rozegrało się w ich głowach i generalnie o wszystkich rodzicach, którym przyszło się z tym kiedykolwiek mierzyć. (...) Na koniec Jachu bawił się żarówką, co spowodowało u mnie zaawansowane rozkminy o światle i mroku i życiu i śmierci... - pisał Wojciech Bojanowski.