Pod koniec minionego roku do kin trafiła szósta już część "Listów do M.". W najnowszej odsłonie świątecznej serii po raz kolejny wystąpił Wojciech Malajkat, który od 2011 roku wciela się w postać Wojciecha Kamińskiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wojciech Malajkat wspomina początki. Mama nie chciała, by został aktorem
Choć Wojciech Malajkat z pewnością nie należy do tych aktorów, którzy nadmiernie dzielą się z mediami swoją prywatnością, ostatnio zrobił wyjątek. 61-latek udzielił "Gazecie Wyborczej" wywiadu, w którym wspomniał m.in. o tym, dlaczego postawił na aktorstwo. Okazuje się, że jego mama nie była entuzjastycznie nastawiona do artystycznych aspiracji syna.
Mama chciała, żebym został lekarzem i ratował ludziom życie. Ale to nie przemawiało do mojej wyobraźni. (...) Chciałem być nauczycielem polskiego, może geografii. W końcu stałem się nauczycielem zawodowym. Uczę aktorstwa - powiedział, dodając, że od najmłodszych lat interesował się teatrem:
Nie będę ukrywał, że od dziecka do świata teatru zaglądałem z zainteresowaniem, ale jako widz. Każdy spektakl Teatru Telewizji traktowałem jak przygodę. Coś w rodzaju książki na żywo, a uwielbiałem czytać.
Jego pasję dostrzegła jedna z nauczycielek.
Nie wiem, z jakiego powodu polonistka, która prowadziła kółko teatralne, zwróciła na mnie uwagę. Przyszedłem na zajęcia kierowany ciekawością. I już zostałem. Od tej pory nauczycielka zaczęła czynić mniej lub bardziej podstępne zabiegi, żebym zdawał na wydział aktorski. W końcu dałem się namówić, więc trafiła na podatny grunt - wspomina Wojciech.
Wojciech Malajkat o szkole teatralnej
Wyznał też, że gdy zdawał do szkoły teatralnej, jego rodzicielka trzymała kciuki za to, by go nie przyjęli.
Powtarzałem sobie wtedy, nie wiem jak bardzo szczerze, że jeśli za pierwszym razem się nie uda, nie będę więcej próbował. Na szczęście nie musiałem sprawdzać własnej szczerości. Chociaż, jak wyjechałem na egzaminy do Łodzi, moja mama modliła się, żebym się nie dostał.
Wojciech Malajkat narzeka na branżę filmową
Zapytany zaś o to, dlaczego poza "Listami do M." w ostatnich latach właściwie nie pojawia się na dużym ekranie, pokusił się o szczerą odpowiedź.
Dyplomatycznie mógłbym odpowiedzieć, że dostaję bardzo dużo propozycji, ale nie spełniają one moich oczekiwań. Prawda jest jednak taka, że tych propozycji zwyczajnie nie ma. Kino najwyraźniej nie jest mną zainteresowane - stwierdził gorzko, zaznaczając jednak:
Co nie znaczy, że cierpię z tego powodu - i tym razem nie jest to już odpowiedź kokieteryjna, ani asekurancka. Nie mogę narzekać na brak pracy, a moim naturalnym środowiskiem pozostaje teatr. To tam się spełniam i jako aktor, i jako reżyser. (...) Działam w przestrzeni, w której mam do czynienia z wyobraźnią, fantazją i niesztuczną inteligencją - podsumował.
Przypominamy, że Malajkat od 2024 roku spełnia się w roli dyrektora Teatru Współczesnego w Warszawie. W latach 2020-2024 był rektorem Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza.
Chcielibyście częściej widywać go w filmach i serialach?