Wojciech Modest Amaro, jeszcze do stosunkowo niedawna właściciel najbardziej wykwintnych restauracji w Warszawie, już od dobrych paru lat daje publicznie świadectwo swojej niezachwianej wiary, którą odnalazł dopiero w późniejszym etapie życia. O tym, jak wyglądała jego droga do Boga, opowiedział w wywiadzie z Angeliką Swobodą z Gazety.pl.
Amaro stwierdza między innymi, że pojednanie z Bogiem kompletnie go odmieniło. Kulinarny mistrz ceni sobie obecnie zupełnie inne wartości od tych, które wyznawał jeszcze parę lat temu.
[Byłem wtedy] innym człowiekiem, skupionym głównie na swoim sukcesie. Podniesienie głowy i rozejrzenie się wokół niewiele mnie interesowało. Byłem pracoholikiem obsesyjnie skupionym na dążeniu do perfekcji. Z kimś takim ciężko się rozmawia. Nawróciłem się, a wiara pozwala mi lepiej rozumieć sens mojego życia i dostrzec innych ludzi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W rozmowie z dziennikarką uczestniczyła także wybranka kucharza - jego małżonka Agnieszka. Kobieta odnotowała, że wiara jej i jej męża nie zawsze jest rozumiana przez osoby, które napotykają na swojej drodze. Tym bardziej pragnie więc podkreślić, że wszystko odbywa się w ich przypadku w obrządku katolickim.
Pewnie niektórzy myślą, że Modest postradał zmysły. A przecież żyjemy w kraju, w którym wiara katolicka jest bardzo ważna. Zatem co jest dziwnego w tym, że ktoś deklaruje: jestem katolikiem? Nie stał się wyznawcą sekciarskiej religii, tylko powszechnie uznanej wiary.
Z tekstu dowiadujemy się m.in., że Amaro i jego małżonka starają się żyć, za wzór stawiając sobie żywot Matki Boskiej. Aby spełnić swoje życzenie, w domu wybudowali kaplicę.
Wie pani, jaka była Maryja? Charakteryzowała ją cichość, skromność, pokora i to, że rozważała wszystko w swoim sercu. Rozważała, czyli modliła się w danej intencji. To jest ten styl. Głosząc świadectwa, nie mówię, że jak kiedyś ugotowałem obiad, to 300 osób spadło z krzeseł. Zawsze wskazuję na Jezusa, od którego dostałem wszystkie talenty. Nie tęsknię za dawnym szumem, nie wypłakuję w rękaw, nie wzdycham za przeszłością. Idę do swojej izdebki, a właściwie kaplicy i w spokoju się modlę. Nie sterczę na rogatkach, nie wymachuję różańcami, żeby wszyscy mnie widzieli. Realizuję apostolskie wezwanie i zostawiam słuchającym wolność wyboru.
My w przydomowej kaplicy jesteśmy codziennie - wtrąciła Agnieszka. - Modlimy się, kiedy mamy tylko możliwość. Czasami przychodzę do niej także w nocy, żeby się wyciszyć i spotkać z Panem Bogiem.
Dla wielu ludzi sukcesu zwrot kursu w życiu Modesta może rzecz jasna wydawać się niezrozumiały. Gwiazdor i jego ukochana żona są jednak zdania, że sami na własnej skórze mogli przekonać się o sile bożej miłości. Wtedy też podjęli decyzję o powrocie na łono kościoła.
Opamiętaliśmy się siedem lat temu, gdy Modest był u szczytu sławy. (…) Nagle na wakacjach poczuliśmy pustkę. (…) To niesamowita łaska, że pustka pojawiła się jednocześnie i u mnie, i u męża. I wtedy dostaliśmy zaproszenie na mszę świętą pod Częstochowę. (…) I przeżyliśmy cud. (…) Od wielu lat zmagałam się z problemami zdrowotnymi. Miałam w głowie lęk, że umrę. Podczas ciąży z Nicolasem miałam dwie operacje zagrażające życiu. Przeżyliśmy prawdziwy koszmar. Borykałam się z tymi problemami dalej po porodzie. Miałam kolejną operację. Na mszy doznałam silnego, fizycznego uzdrowienia.
Dalej Agnieszka w szczegółach opisuje przebieg mszy, która doprowadziła do owych drastycznych zmian w życiu jej i jej Modesta. Ponoć po wypowiedzeniu przez księdza konkretnych słów, Agnieszka runęła na ziemię i poczuła, jak jest uzdrawiana.
Potem podczas mszy była komunia święta, do której nie mogliśmy przystąpić. Nie byliśmy po spowiedzi, żyliśmy w związku cywilnym, bez sakramentu małżeństwa. Jakaś pani przede mną przyjęła Komunię Świętą i upadła, doświadczając zaśnięcia w Duchu Świętym. Byłam zszokowana, nigdy czegoś takiego nie widziałam. "Panie Jezu, proszę, daj mi taką wiarę" - powiedziałam sobie w myślach. Za chwilę była modlitwa o uzdrowienie. Ksiądz powiedział: "A teraz Pan Jezus uzdrawia kobietę z nowotworu jelit". W tym momencie ja upadłam na ziemię, poczułam ogromny ból w brzuchu i już wiedziałam, że jestem uzdrawiana.
Fenomen miał powtórzyć się nazajutrz. Tym razem Agnieszka nie runęła jednak na ziemię w trakcie mszy. Niewyjaśnioną reakcję spowodowało nagranie księdza, które Modest akurat puszczał na swoich słuchawkach. Para jednomyślnie uznała, że nie mógł to być przypadek.
Przypomnijmy: Wojciech Modest Amaro rozkoszuje się obiadem w towarzystwie najbliższych i... KAMERY wymierzonej prosto w twarz (ZDJĘCIA)
Na drugi dzień całą rodziną poszliśmy do kościoła. Każde słowo z Ewangelii trafiało prosto w nasze serca. Wieczorem Modest odsłuchiwał nagranie z tej mszy, na której byliśmy pod Częstochową. Miał na uszach słuchawki. Nie miałam pojęcia, czego słucha, ale w pewnym momencie runęłam na ziemię. Okazało się, że to był dokładnie ten sam moment ze mszy, kiedy kapłan wypowiada słowa o uzdrowieniu kobiety z nowotworu jelit. Nie da się nie dostrzec w tym Boga i jego uzdrawiającej mocy.
Owe wydarzenia wpłynęły na gwiazdora tak znacząco, że postanowił on kompletnie odmienić trajektorię swojej kariery. W jego nowym życiu, w którym pierwsze miejsce zajmował Bóg, nie było już miejsca na Piekielną kuchnię.
Uzdrowienie żony było dla nas punktem zwrotnym. Od niego zaczęło się nasze nawrócenie. Nasze nowe życie. Ja po pierwszej spowiedzi zrezygnowałem z prowadzenia "Piekielnej kuchni". A co Pan Bóg dalej zrobi z moją rozpoznawalnością? Nie wiem. Ważne, że On wie - i my ufamy, że nas prowadzi najlepszą dla nas drogą - obwieścił kucharz w rozmowie z Angeliką Swobodą z Gazety.pl.
Wiedzieliście, że Wojciech Modest Amaro i jego żona aż tak głęboko przeżywają swoją wiarę?