Choć pamiętna "afera premiowa" miała miejsce jeszcze za czasów mundialu w Katarze, to temat do dziś powraca do mediów. To wtedy premier Mateusz Morawiecki miał obiecać polskim piłkarzom premię za wyjście z grupy. W sprawie wypowiadali się m.in. Robert Lewandowski czy Grzegorz Krychowiak.
Wierzę w was, będziecie na pewno dawali z siebie wszystko. A my tu z panem trenerem zapewnimy, żeby jak się uda, to żeby była naprawdę bardzo dobra nagroda - mówił premier na spotkaniu z piłkarzami przed mundialem, co uwieczniono na kanale Łączy Nas Piłka w serwisie YouTube.
Wojciech Szczęsny wraca do "afery premiowej". Tyle miał dostać
Teraz do sprawy wrócił też Wojciech Szczęsny, który był gościem podcastu "WojewódzkiKędzierski". Podczas rozmowy przyznał, że jego zdaniem premia dla reprezentacji za awans nie była najlepszym pomysłem. Zapewnia natomiast, że chodziło głównie o tych, którzy nie zarabiają tak dużych pieniędzy, jak on czy Lewandowski.
Złem jest i złym pomysłem było to, żeby premier dał premię reprezentacji za awans. Złem jest, że w ogóle pewnie weszliśmy w tę rozmowę, ale też bądź kozakiem i powiedz przy stole: "Panie premierze, odejdź pan" - mówi wprost. I ja ci powiem też szczerze, że rola moja, rola Roberta, rola Kamila Glika, zawodników, którzy na piłce zarobili bardzo duże pieniądze, jest to, żeby dbać o tych, którzy tych pieniędzy jeszcze nie zarobili. A uwierz mi, są tacy w reprezentacji Polski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednocześnie Szczęsny zapewnia, że jemu te pieniądze i tak nie robiły różnicy, ale czuł się odpowiedzialny za sytuację młodszych kolegów. Ujawnił też, ile wynosiła najmniejsza kwota, która przypadała na piłkarza w wyniku podziału owych pieniędzy.
Podzielenie tej premii dla mnie, dla Roberta i dla paru innych nie robiło żadnej różnicy w naszym życiu. To było o jeden samochód więcej. A dla niektórych to były dwuletnie, trzyletnie zarobki. I jakkolwiek by to nie było złe, a było złe, ja się czuję odpowiedzialny za tego młodego, któremu te pieniądze troszkę zmieniają życie - twierdzi. Według tego podziału więcej mieli dostać ci, którzy grali. Podzieliliśmy dokładnie tak samo tę premię, jak każdą premię, którą dostajemy za sukcesy. Najmniej wychodziło komuś tuż poniżej miliona złotych, jakieś 900 tysięcy. My mamy swój system nagradzania zawodników, który nam się od lat sprawdza i nikt nigdy nie narzekał. Jest premia i według tego algorytmu się ją dzieli. Potem, jeśli trzeba komuś zaokrąglić "do góry", żeby ładnie wyglądało, to troszkę zaokrąglaliśmy.
A ile miał dostać sam Szczęsny? Tu padła nawet konkretna kwota.
Dwa i pół miliona. Dwa dwieście, dwa z czymś - przyznał. Dla mnie zrezygnowanie z tej premii (...) to jest takie "a". Ale dla mnie powiedzenie chłopakowi 20-letniemu, który na przykład gra na tym turnieju, więc on mógł mieć podobną kwotę, jak ta moja, a zarabia 200-400 tysięcy rocznie, i powiedzieć mu: "Wiesz co, my z tego zrezygnujemy" - ja tego nie miałem w sobie. I szczerze do dzisiaj bym tego nie miał w sobie. To trzeba było zabić na początku, ale jak się już tego tematu na początku nie zabiło i wszyscy widzieli, ile mają dostać, to ja nie miałem jaj, żeby powiedzieć młodemu, że tego nie dostanie. Żeby była jasność - pierwszego dnia wiedzieliśmy, że z tego będzie smród.