Odkąd Marina Łuczenko związała się z Wojciechem Szczęsnym, standard jej życia uległ znacznej przemianie. Dziś jeden z najsłynniejszych rodzimych piłkarzy i piosenkarka wiodą pełne blichtru i szpanu życie, którym ochoczo dzielą się w sieci. Czasem pozwalają sobie na odstępstwa od normy. Ostatnio celebrytka pochwaliła się na przykład, że zamiast lotu na pokładzie prywatnego samolotu zdecydowała się na przeprawę regularnymi liniami lotniczymi, budząc powszechne zaskoczenie.
O ile Wojciech Szczęsny rzadko kiedy udziela wywiadów, ostatnio postanowił zrobić wyjątek i pojawić się w programie "Mój pierwszy raz" na Kanale Sportowym. Tam poruszył kilka nurtujących opinię publiczną kwestii, takich jak krążące od dawna w kuluarach plotki o jego nieślubnym dziecku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To nie wszystko. 32-latek wrócił też pamięcią do dwóch najważniejszych wydarzeń w jego życiu, czyli ślubu oraz narodzin syna, Liama. Bramkarz należący do drużyny Juventus F.C. nie ukrywa, że druga z okoliczności była dla niego szczególnie stresująca.
Mój ślub był przepiękny i było tak świetnie, że jeszcze raz bym to przeżył - zaczął. Mniej narodziny mojego syna. Same narodziny, ten moment, kiedy go pierwszy raz trzymałem na rękach, przepiękny, ale sam dzień porodu, to nie jest nic pięknego, umówmy się, to się pamięta.
Za to zaślubiny Wojtek wspomina z rozrzewnieniem, głównie dlatego, ze Marina "odpuściła" sobie tego dnia, czego nie ma ponoć w zwyczaju. Szczęsny z rozbrajającą szczerością przyznał, że jego małżonka ma "ciężki" charakter i potrafi uprzykrzyć innym życie, gdy coś nie idzie po jej myśli.
Mój ślub był takim pięknym dniem, mieliśmy wąskie grono na ślubie, tylko rodzina i przyjaciele - stwierdził. Rozmawialiśmy z przyjaciółmi, którzy byli po ślubie i oni mówili: "Coś na pewno pójdzie nie tak, weźcie się nie przejmujcie, bawcie się dobrze". To był chyba jedyny raz, kiedy moja żona zupełnie sobie odpuściła. Moja żona, jeśli ja jestem perfekcjonistą, to uwierz mi, moja żona...
Sportowiec przyznał zarazem, że ceni w partnerce tę cechę.
Ja jestem perfekcjonistą w stosunku do siebie i od siebie wymagam, moja żona wymaga od innych - mówił. Potrafi być ciężka, mi się to w niej bardzo podoba, bo ja np. nie lubię opieprzać ludzi i jestem optymistą, a ona jak sobie coś przygotuje i płaci za to komuś, to... nie zazdroszczę. To działa, jest gaz i hamulec. A na ślubie sobie zupełnie puściła... Mieliśmy piękny dzień od 13 do siódmej rano.
A Wy posądzilibyście Marinę o bycie "ciężką"?