Wojtek Sawicki dał się poznać internetowej publiczności jako twórca profilu Life on Wheelz, na którym szczerze i bez ogródek relacjonuje życie osoby z niepełnosprawnością. 34-latek od urodzenia zmaga się z dystrofią mięśniową Duchenne'a, która w drastyczny sposób ograniczyła jego możliwość poruszania się. Dziś kanały Wojtka obserwuje ponad 100 tysięcy internautów, dzięki czemu z każdym dniem do coraz większego grona osób dociera pozytywny przekaz, że OzN wcale nie różnią się tak bardzo od reszty społeczeństwa. Mają swoje ambicje, marzenia i plany na przyszłość.
Niedawno w życiu Wojtka Sawickiego zaszła prawdziwa rewolucja. Po 15 latach od zabiegu tracheotomii bloger nareszcie odzyskał głos. Sam przyznaje, że nie byłoby to możliwe, gdyby nie wsparcie jego życiowej partnerki - Agaty Tomaszewskiej.
Skończyłem 18 lat, gdy straciłem głos. Miałem wtedy problemy z oddychaniem. Dopadła mnie niewydolność oddechowa. Na oddziale płucnym straciłem wtedy przytomność. Nie miałem siły oddychać. Moje żebra nie chciały się ruszać. Gdy lekarze walczyli o moje życie, zrobili mi intubację. Wetknęli mi do gardła taką rurę, to pozwalało na połączenie respiratora z moimi płucami, jednak było to rozwiązanie krótkoterminowe, gdyż po trzech tygodniach zrobiły mi się odleżyny. Poza tym trudno było mi mówić, mimo że teoretycznie miałem taką możliwość. Lekarz ordynator postanowił, że wykona u mnie zabieg tracheotomii, czyli nacięcia tchawicy i umieszczenia w niej rurki. (...) Przeżyłem, przestały mi się robić odleżyny - wspomina Wojtek w najnowszym nagraniu opublikowanym na platformie YouTube.
Niestety, zabieg miał potworną cenę. Aby przeżyć, Wojtek musiał pożegnać się ze swoim głosem.
Największym mankamentem była utrata głosu na wiele lat. Przez utratę możliwości swobodnego porozumiewania się, stałem się samotnikiem, unikałem spotkań, nikt nie był w stanie mnie zrozumieć. Wyemigrowałem do internetu, gdyż tam mogłem swobodnie formułować wszystkie moje najdziwniejsze myśli. Być śmieszkiem. Bardziej sobą niż w rzeczywistości. (...) Żyłem przez te wszystkie lata jako awatar. Nikt nie wiedział, kim jestem. Nie zależało mi na tym. Myślałem, że tak będę żyć do końca moich dni.
Sawicki robił kilka podejść do rurek, które umożliwiłyby mu swobodne komunikowanie się z otoczeniem. Niestety kończyły się one fiaskiem. Nadzieja pojawiła się dopiero wraz z pojawieniem się w jego życiu pewnego inżyniera, który specjalnie dla Wojtka skonstruował odpowiedni sprzęt.
[Miałem kilka prób z rurką ułatwiającą mówienie]. Pierwsza osiem lat temu. Wytrzymałem trzy dni. Trudno mi było mówić, trudno oddychać. Wydawało mi się to bez sensu, żebym się tak męczył. (…) Wszystko zmieniło się, gdy poznałem moją Agatkę kochaną. Dzięki jej wsparciu jestem w tym miejscu. Nastąpił przełom, gdy zacząłem wychodzić z domu.
Skontaktowaliśmy się z firmą, która robi wydruki 3D. Chcieliśmy zrobić spersonalizowaną rurkę. Jednak taka rurka musiałaby przejść wielomiesięczne atesty medyczne. Na szczęście firma poradziła nam nieoficjalnego konstruktora, złotą rączkę, inżyniera, który lubi eksperymentować. (…) Wraz z kolegą wymyślił rozwiązanie. Skonstruowali silikonową uszczelkę i mniejszą rurkę, która mnie tak nie rani.
Przypomnijmy: Dziewczyna Wojtka Sawickiego opowiada o ich związku: "Nie przestraszyła mnie jego choroba. Jest NIEZWYKŁYM MĘŻCZYZNĄ"
Z właściwym sobie dystansem Wojtek opowiada o tym, jak może teraz cieszyć się rozmowami z przypadkowo napotkanymi osobami. Największą przyjemność sprawiają mu jednak nadal interakcje z naszymi mniejszymi braćmi.
Moje życie się zmieniło drastycznie. Mogę sobie na luzie rozmawiać z Agatką. Mogę swobodnie rozmawiać z obcymi ludźmi. Pierwszy raz rozmawiałem z ekspedientką, gdy musiałem poprosić o kolory spodni. Ostatnio też pochwaliłem dwa piękne pieski. Żeby nie było, że jestem creepy. Jak pochwalę pieski, to dostaję talon na ich oglądanie. Czasem zdarza mi się zapominać, że mogę mówić. Minęło w końcu 15 lat.
Pudelek trzyma kciuki za dalsze sukcesy!