W czwartek Agata Tomaszewska podzieliła się z internautami niepokojącymi wieściami na temat swojego męża, Wojciecha Sawickiego. Okazało się, że popularny bloger, chorujący na dystrofię mięśniową Duchenne'a, trafił niedawno na szpitalny oddział ratunkowy. Podczas gdy autor bloga "Life on Wheelz" walczył o życie, czuwająca u jego boku Agata musiała ponoć mierzyć się z upokorzeniem i brakiem zrozumienia ze strony personelu medycznego.
Trzy dni nieodstępowania mojego męża ani na krok. Nieustannego napięcia. Trzy dni wyjęte z życia, spędzone na walce, na czekaniu na informacje, na byciu upokarzaną i strofowaną za to, że chcę, by mąż przeżył, by otrzymał informacje i właściwą opiekę - pisała Tomaszewska.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wojtek Sawicki przeżył horror na SORze. Jego relacja ze szpitala szokuje
Zatroskani fani małżeństwa nie dowierzali, wczytując się w relację Agaty Tomaszewskiej i dopytywali o zdrowie jej małżonka. Blogerka poinformowała, że na szczęście wróciła z ukochanym do domu. Zdaje się, że Wojtek Sawicki doszedł już do siebie, gdyż po kilku dniach zdecydował się opisać mrożącą krew w żyłach wizytę w szpitalu z własnej perspektywy. Infulencer zdradził, że na SOR trafił przez ból brzucha, który nasilił mu się, gdy przebywał w domu po rutynowym zabiegu wymiany PEGPEJA
Rano ból się wzmógł, opatrunek na brzuchu podszedł krwią i treścią żołądkową. Okazało się, że podskórny balonik, który utrzymuje gastrostomię w brzuchu jest pęknięty. (...) Nie mieliśmy wyjścia - pojechaliśmy na SOR. Na miejscu powitała nas kolejka i wielki chaos. (...) Po 3h czekania poczułem głód. Nie mogłem jednak niczego zjeść, bo musiałem być na czczo. Nagle wezwano nas na badania. Pobrano mi krew (znowu!), dostałem wenflon. Potem jakiś młody chirurg bez uprzedzenia wyjął mi z brzucha PEGPEJA. Byłem zszokowany, naruszono moje granice, pogwałcono godność. Ubrudziłem też dres, bo cała zawartość żołądka spłynęła na podłogę - rozpoczął Sawicki.
O 19 wylądowaliśmy na oddziale. Byłem spragniony, obolały i głodny. Stażystka zrobiła ze mną wywiad. Ujęła mnie jej fachowość i empatia. Jednak wraz z wizytą lekarza dyżurnego o 22 wróciliśmy do rzeczywistości. On mimo naszych argumentów i próśb zabronił Agacie zostać na oddziale. Był głuchy na to, że oddycham przez respirator, nie mogę ruszyć, mam wyłączony głos na noc, że na oddziale są dwie pielęgniarki na 30 pacjentów. Czułem się upokorzony, w kilka chwil odebrano mi coś, na co pracowałem tyle lat - poczucie sprawczości. Bałem się o swoje życie, nie chciałem go powierzać łutowi szczęścia. Dlatego jestem wdzięczny Agacie, że nie posłuchała lekarza i została we mną na noc - kontynuował.
Nazajutrz wcale nie było lepiej. Nikt niczego nam nie mówił, o niczym nie informował. Wciąż byłem na czczo - chciało mi się płakać z głodu. Czułem odwodnienie. Agata była w rozpaczy. Nie mogła patrzeć jak cierpię. W końcu o 13 pojechałem na zabieg. Gdy wróciłem na salę, zobaczyłem dwie najważniejsze kobiety w moim życiu - żonę i moją mamę (przyjechała pomóc). Uspokoiłem się - zakończył przerażającą historię Wojtek Sawicki.