Mimo pokaźnej liczby instagramowych obserwatorów i coraz większej rozpoznawalności w mediach, Wojtek Sawicki nie wpisuje się w stereotyp typowego influencera, który swoją działalność opiera na współpracach i zdjęciach z egzotycznych wakacji. Cierpiący na dystrofię mięśniową Duchenne'a 34-latek wykorzystuje platformę do szerzenia wiedzy na temat sytuacji osób z niepełnosprawnością i pokazuje internautom, jak naprawdę wygląda ich życie.
Influencer otwarcie podejmuje tematy powszechnie uważane za kontrowersyjne lub wstydliwe. Na profilu "Life on Wheelz" niejednokrotnie pojawiały się posty dotyczące seksualności osób z niepełnosprawnością. Sawicki bez ogródek opisuje swoje odczucia względem bliskich kontaktów z narzeczoną Agatą Tomaszewską, normalizując tym samym kwestię intymności.
Tym razem Wojtek wziął pod lupę zjawisko tzw. toksycznej męskości, które dotyczy zakorzenionych w społeczeństwie norm oraz stereotypów narzucanych mężczyznom w sferze zachowania, wyglądu oraz postępowania względem innych osób. Sawicki rozpoczął wpis, przyznając, że ze względu na jego niepełnosprawność nigdy ne wymagano od niego przyjęcia konkretnej "męskiej" roli:
Co sądzę o pojęciu męskości? Szczerze mówiąc to rzadko o nim myślę. Nie jest to temat, który spędza mi sen z powiek. Dlaczego? Gdyż w zasadzie nigdy nie musiałem się płciowo definiować. Nigdy nie czułem konieczności wpisywania się w określony wzorzec męskości. Co prawda uważam się za mężczyznę, ale nie mam potrzeby tego w żaden sposób manifestować. Społeczeństwo też ode mnie tego nie oczekuje. Podejrzewam, że może mieć to związek z tym, że jestem osobą z niepełnosprawnością. Ze względu na mój stan zdrowia nikt nie wymagał ode mnie tego, żebym swoją postawą życiową reprezentował stereotypowo "męskie" cechy - wyznał.
W dalszej części wpisu influencer zdradził, jak brak wpajania "męskich zachowań" wpłynął na jego postrzeganie rzeczywistości:
Jednak to, że większość osób (nawet w najbliższym otoczeniu) postawiło na mnie krzyżyk, przynajmniej na płaszczyźnie życiowo-związkowej, paradoksalnie wyszło mi na dobre. Byłem wolny od płciowych powinności, mogłem być po prostu sobą. Dlatego nie mam żadnych oporów przed tym, żeby ubierać się w różowe spodnie, płakać, nakładać mejkap, interesować się modą czy oglądać łyżwiarstwo figurowe. Niezmiernie cieszę się z tego, że nie jestem uwięziony w męsko-damskiej dychotomii, to bardzo wyzwalające - napisał, a swoje przemyślenia okrasił zdjęciem z... makijażem oczu.
Wojtek Sawicki podsumował całość subtelnym apelem o akceptację: Życzę wszystkim, żeby też mogli w pełni wyrażać siebie, bez oglądania się na głęboko zakorzenione w świadomości społeczne wzorce płciowe. W ten sposób wszyscy będziemy szczęśliwsi - zakończył.
Doceniacie jego zaangażowanie?
W Pudelek Podcast przyjrzymy się teoriom spiskowym o polskich celebrytach krążących w internecie