Wojtek Sawicki jest blogerem dokumentującym swoje życie jako osoby z niepełnosprawnością. 34-latek zmaga się z dystrofią mięśniową Duchenne'a. Mimo choroby Wojtek stara się udowadniać, że jest w stanie prowadzić względnie normalne życie.
Influencer z misją - jak sam siebie określa - prywatnie związany jest z Agatą Tomaszewską. We wrześniu ubiegłego roku kobieta przyjęła oświadczyny ukochanego.
Zobacz: Wojtek Sawicki OŚWIADCZYŁ SIĘ ukochanej! Agata Tomaszewska pochwaliła się pierścionkiem (FOTO)
Wojtek i Agata chętnie publicznie opowiadają o swojej relacji. Jakiś czas temu otworzyli się w temacie zbliżeń intymnych. Sawicki zapewnił wówczas, że pomimo choroby prowadzą z partnerką aktywne życie seksualne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Teraz zakochani udzielili wspólnego wywiadu magazynowi "Viva!". Na początku rozmowy zdradzili, że ich ślub odbędzie się 10 września na jachcie.
Zaślubiny odbędą się na jachcie. (...) Przyjęcie zaplanowane jest do 22, bo nie wytrzymam dłużej. Ale jeśli komuś będzie mało zabawy, będzie mógł pójść na Stare Miasto do jakiegoś klubu - zdradził mężczyzna.
Będzie po naszemu, bardziej na luzie, bez całej tej legendarnej nerwówki - dodała Agata.
Następnie przyszli małżonkowie opowiedzieli co nieco o swoich początkach. Okazuje się, że połączyła ich wspólna pasja do muzyki.
Oboje interesowaliśmy się muzyką i kojarzyliśmy się, ale nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy. Do momentu, kiedy postanowiłem zrobić sobie prezent na urodziny i napisałem na Messengerze wiadomość do Agaty. Nie spodziewałem się, że ten prezent będzie aż taki świetny - wspomina Wojtek, który był wówczas redaktorem naczelnym serwisu Porcys.
Prowadziłam bloga o popkulturze, pisałam o muzyce i byłam fanką Porcys, kultowego portalu o muzyce niezależnej. Wiedziałam, że Wojtek był jego redaktorem naczelnym. Imponował mi tym, co i jak robił, ale był enigmą. Nikt o nim nic nie wiedział i nikt nigdy go nie widział. Żadnych informacji, faktów, zdjęć, nic - zdradza zaś ze swojej perspektywy jego ukochana.
W dalszej części wywiadu Sawicki przybliżył, jak wygląda jego codzienność. Wyznał, że przez lata potrzebował być pod nieustanną opieką bliskich.
Gdy opiekowała się mną mama, mieliśmy wypracowany swój system, że mama robiła przy mnie wszystkie podstawowe rzeczy i szła robić swoje. Żyliśmy w pewnej samotności, ale byliśmy razem. Staraliśmy się wykroić dwa osobne życia, ale ona nawet chodziła za mnie na studia na wydziale filozofii i robiła dla mnie notatki, więc to nie było takie proste. Może tak, byłem samotny, bo znajomi ze szkoły rozjechali się po świecie i po Polsce, a trudno było mi znaleźć nowych, zwłaszcza że wtedy mówiłem szeptem i stresowało mnie to, że jestem niezrozumiany. Ale nigdy nie byłem sam. Jak mama szła na zakupy, to przychodziła babcia, żeby ze mną posiedzieć - wspomina, dodając, że sporo zmieniło się, gdy pojawił się internet:
On stał się moim oknem na świat i w pewnym stopniu uratował mi życie. Nic mnie w nim nie ograniczało. Bez problemu mogłem ukryć, że mam problemy z mówieniem, że się nie poruszam. To trwało 10 lat.
Punktem zwrotnym w życiu 34-latka było także poznanie przyszłej narzeczonej.
A Agata? Po prostu wzięła mnie podpiętego do tego nieprzenośnego respiratora na spacer. Uświadomiła mi, że mogę prowadzić całkiem inne życie niż do tej pory.
Para przyznaje, że już na samym początku spotykania się postanowiła sprawdzić, czy jest w stanie uprawiać seks.
To była jedna z pierwszych rzeczy, którą sprawdziliśmy. Dla mnie było bardzo ważne, żeby mieć partnera seksualnego. Gdy okazało się, że Wojtek jest zdolny do uprawiania miłości, jedynym wyzwaniem było znalezienie odpowiednich pozycji - mówi szczera Agata.
Nie wyobrażałem sobie związku bez intymności, seksu, namiętności - dodaje Sawicki.
Narzeczeni nie ukrywają, że chcieliby także mieć dzieci. Nie wszyscy podchodzą jednak do ich rodzicielskich planów z entuzjazmem.
I ile to wywołuje kontrowersji. Zarzuca nam się lekkomyślność, że skażemy dzieci na chorobę, cierpienie. Egoizm, bo moje dziecko nie będzie miało dobrego ojca - żali się Wojciech, tłumacząc następnie, czy ich potomstwo może odziedziczyć po nim chorobę.
Jeśli urodziłby się syn, to na pewno nie będzie chory na to, co ja. Córka też nie, ale to ona mogłaby przekazać wadliwe geny dalej i jej syn mógłby mieć dystrofię mięśniową Duchenne’a, jak ja. W mojej rodzinie nikt wcześniej nie chorował. Jakaś modyfikacja genu sprawiła, że jestem chory - wyjaśnia i kwituje: Chciałbym być pierwszym i ostatnim.
Przypominamy: Wojtek Sawicki z dziewczyną Agatą POZUJE NAGO dla "Tygodnika Powszechnego": "Chcielibyśmy mieć dzieci"