Koronawirus z pewnością pozostanie w mediach tematem numer jeden jeszcze przez długi czas. Z dnia na dzień w polskich szpitala przybywa coraz więcej zakażonych, a rząd robi, co tylko może, by opanować sytuację i nie powtórzyć błędu Włochów. Jako że w Italii od niedawna odnotowuje się najwyższy odsetek zachorowań na COVID-19, kwestią czasu było, zanim zanim do grona chorych dołączą osoby publiczne.
Gdy wyszło na jaw, że u jednego z piłkarzy Juventusu Turyn wykryto koronawirusa, pozostali zawodnicy zostali objęci przymusową kwarantanną. Grający na pozycji bramkarza w uznanej drużynie Wojciech Szczęsny zgodził się udzielić wywiadu dla kanału youtubowego Foot Truck, gdzie zdradził kulisy odizolowania się od świata zewnętrznego.
Każdy zawodnik Juve był przejęty sytuacją, ale paniki nie było - wyjawił Wojtek. Z kolei ja wciąż czekam na wyniki badań, ale czy będę miał wynik pozytywny czy negatywny, to wiele nie zmienia, bo i tak mam narzuconą kwarantannę domową. (…) każdy chciał stąd uciekać, jak tylko się dowiedzieliśmy, że jest taka sytuacja, ale generalnie od klubu mamy nakaz bycia tutaj. Tym bardziej, że nie wiemy kiedy zaczniemy treningi.
W dalszej części rozmowy 29-latek opowiedział, jak aktualnie wygląda codzienność we Włoszech. Szczęsny twierdzi, że - wbrew krążącym pogłoskom - Włosi wcale nie zbagatelizowali zaleceń rządu.
Od kiedy Lombardia została ogłoszona strefą czerwoną to o korek na ulicy nie musiałem się bać. Już były naprawdę pustki. Było około 70% mniej ludzi na ulicach, było już dziwnie pusto, w tej chwili nie ma nikogo. Wszystkie akcje były o jeden, dwa tygodnie za późno po prostu. Wszystko powinno być wyprzedzone, tak jak to na szczęście było w Polsce. Po to ma być teraz ta kwarantanna, żeby przestało się to rozpowszechniać.
Na koniec mąż Mariny poruszył temat treningów, które z oczywistych względów zostały zawieszone na czas nieokreślony. Okazuje się, że trenerzy oczekują od swoich podopiecznych, aby mimo kryzysowej sytuacji nie zaprzestali morderczych ćwiczeń, na co Wojtek miał odpowiedzieć, że... trenuje z Anną Lewandowską.
A jak Ci powiem, że trenerzy dzwonią do nas na FaceTime i prowadzą treningi indywidualne, to mi uwierzysz? Jak się dowiedzieliśmy po pierwszym dniu, że nagle do wszystkich zaczęli dzwonić trenerzy na FaceTime i robić im treningi, to ja mówię "ja mam płytę Ani Lewandowskiej, ja z Anią zrobię trening" - zakończył.
Myślicie, że Lewandowska ucieszy się z komplementu?