Kilka dni temu polskimi mediami wstrząsnął obszerny wpis siostry Moniki Kuszyńskiej. W szczerym poście otworzyła się na temat nadużyć, których przez lata mieli dopuszczać się członkowie grupy Varius Manx. Marta Kuszyńska otwarcie wyznała, że "znęcanie psychiczne i molestowanie było na porządku dziennym", a złego traktowania miały doświadczyć zarówno ona, jak i jej siostra, będąca ówczesną członkinią muzycznej grupy.
W kontrze do oskarżycielskiego wpisu, członkowie Varius Manx wystosowali oficjalne oświadczenie, w którym kategorycznie zaprzeczyli słowom stawiającym ich w złym świetle. Mimo długich tłumaczeń zespołu oraz groźby zaprowadzenia sprawy na drogę prawną, Monika Kuszyńska nie poddała się presji byłych współpracowników i w godzinnym nagraniu zatytułowanym "Już się nie boję" opowiedziała historię ze swojego punktu widzenia.
Piosenkarka ze szczegółami wspominała wulgarne i seksistowskie uwagi, których jako młoda dziewczyna musiała słuchać z ust starszych od niej mężczyzn. Nie ukrywała, że to Robert Janson, będący liderem zespołu, stwarzał często nieprzyjemną i przytłaczającą atmosferę.
Z każdym dniem o konflikcie wypowiadało się coraz więcej osób, które miały sporo do powiedzenia o swoich doświadczeniach z muzykami. W ich obronie stanęły trzy byłe wokalistki Varius Manx - Anita Lipnicka, Katarzyna Stankiewicz i Anna Józefina Lubieniecka. Wszystkie jednogłośnie przyznały, że osobiście nie spotkały się z nieodpowiednim traktowaniem oraz znęcaniem się w trakcie współpracy z zespołem. Stankiewicz posunęła się do nazwania oskarżeń Kuszyńskiej "absurdem", natomiast Lipnicka oświadczyła, że jej stosunki z Robertem Jansonem do tej pory są serdeczne.
Jak się jednak okazuje, artystki nie zawsze miały tyle dobrego do powiedzenia o liderze znanej grupy. Wręcz przeciwnie: zamiast pochlebstw jeszcze kilka lat temu publicznie opisywały niezbyt przyjemne chwile spędzone w towarzystwie Jansona i opowiadały o jego wulgarnym zachowaniu w gorzkich słowach.
W przeszłości, już po zrezygnowaniu z roli wokalistki Varius Manx, Lipnicka zdradziła, że lider rzekomo nie najlepiej dbał o sprawy finansowe:
Do dziś tajemnicą są dla mnie rozliczenia ze sprzedaży płyt. Podobno mój pierwszy album z Varius Manx sprzedał się w milionowym nakładzie. Ciekawe, kto zgarnął te pieniądze. Bo na pewno nie ja - mówiła.
Kolejne przykre uwagi wyszły z jej ust podczas programu Kuby Wojewódzkiego, który "elegancko" zapytał artystkę, czy na myśl o byłych kolegach "chce jej się rzygać":
Rzygać nie, ale też się nie cieszę. Taką niezgodność czuję w środku. Mnie zaproszono, nawet dwa razy, ale ja dwa razy do tej samej rzeki nie wchodzę - twardo odpowiedziała.
Czasy spędzone z Jansonem wspominała także Stankiewicz, która, choć dziś zawzięcie broni kolegów z zespołu, kiedyś nie żywiła tak pozytywnych uczuć do jego lidera:
Nasze relacje z Robertem Jansonem były w zasadzie żadne. Zwyczajnie się go bałam - ujawniła w jednym z wywiadów.
Mimo tego, że lata później wokalistka przekonywała o żartobliwym charakterze jej wypowiedzi, opowiadane innym razem przez Monikę Kuszyńską historie sugerują, że mogło być w nich ziarno prawdy.
Kiedy już po wypadku rozmawiałam z Kasią przez telefon, zrozumiałam, jak wiele miałyśmy ze sobą wspólnego. Nikt poza nami nie byłby w stanie pojąć pewnych spraw, emocji, niuansów. Żeby zrozumieć, trzeba było to przeżyć. Do pewnych wspomnień, tych najtrudniejszych, nie ma zresztą co wracać - wyznała Kuszyńska, która zarówno teraz, jak i w przeszłości nie szczędziła Jansonowi pełnych żalu uwag.
Zdanie, które zapadło w pamięć dziś poruszającej się na wózku wokalistce, lider Varius Manx wypowiedział podczas dyskusji dotyczącej nowego albumu, mającego ukazać się w 2002 roku. To właśnie wtedy z ust muzyka padły słowa "całą płytę nagrałaś tak, jakbyś miała raka gardła". Kuszyńska podkreśliła, że po wszystkich przykrych sytuacjach nie usłyszała przeprosin.