Choć nigdy nie uważaliśmy Roberta Bąkiewicza za tytana intelektu, to myśleliśmy, że z uwagi na deklarowany patriotyzm, potrafi on posługiwać się ojczystym językiem choćby w podstawowym stopniu. Niestety srogo się rozczarowaliśmy. Oskarżony o naruszenie nietykalności bezbronnej kobiety "obrońca kościołów", który jest też niechlubną "twarzą" narodowców, najwyraźniej nie wie, czym "kaganek" różni się od "krużganka".
Podczas marszu niepodległości w Warszawie Bąkiewicz wygłosił przemówienie płomienne niczym kibolska raca. Powtarzając hasła o "wojnie cywilizacji", próbował przy tym udawać osobę elokwentną...
Trwa wojna i ta wojna jest nie tylko tą na granicy, tą, może mniej widoczną, z Niemcami, z Unią Europejską, ale trwa wojna cywilizacji - grzmiał podczas przemówienia idol chłopców z ONR.
W tej chwili porządkuje się nowy świat na naszych oczach. I to od nas będzie zależało, jak ta nowa Polska będzie wyglądała, czy będziemy narodem silnym, gotowym nieść "krużganek oświaty", chrześcijaństwa, cywilizacji łacińskiej na Zachód - dodał Bąkiewicz.
Zobacz też: Marsz Niepodległości. Zamieszki w stolicy: zniszczone sklepy, podpalenia, ranni policjanci (ZDJĘCIA)
Prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości być może nie zdaje sobie sprawy, że zgodnie ze słownikową definicją można nieść "kaganek", ale nie "krużganek oświaty". Krużganek to element architektury, charakterystyczny szczególnie dla epoki średniowiecza. Wydawałoby się, że akurat o tym okresie w historii zacietrzewiony narodowiec powinien wiedzieć całkiem sporo...
Całe szczęście, że pan Bąkiewicz z kumplami nosił dziś krużganek, a nie kaganek. Krużgankiem trudniej rzucać - napisał na Twitterze rozbawiony Marek Belka.
Myślicie, że Bąkiewicz zamiast po racę powinien sięgnąć po słownik?