To jedna z tych spraw, na myśl o której, włos jeży się na głowie. 25 lat temu Polską wstrząsnęła makabryczna zbrodnia z Krakowa. To właśnie tam doszło do zabójstwa Katarzyny Z., której fragmenty ciała wyłowiono z Wisły pod koniec lat 90. Nie da się ukryć, że zbrodnię z 1999 roku wielokrotnie określano jako jedną z najbardziej makabrycznych. Sprawa zyskała kryptonim "Skóra". Zwłoki kobiety były rozczłonkowane, a ciało zbezczeszczone.
Sprawa przez 18 lat pozostawała wielką zagadką dla kryminalnych, a sprawca pozostawał nieuchwytny. W 2017 roku nastąpił jednak przełom, a śledczy wpadli na trop Roberta J. Podejrzenie wzbudziły częste wizyty mężczyzny na cmentarzu, które zarejestrowała zamontowana przy grobie studentki kamera. W toku śledztwa obciążyć miały go również włosy w łazience i pióro bażanta. Oba te dowody połączono z Katarzyną Z: zarówno włosy, jak i pióro, które znaleziono w szczątkach kobiety. Pióro bażanta było także w mieszkaniu oskarżonego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prokuratura przekonywała, że dowody te są wystarczające, by uznać winę oskarżonego, obrona zaś argumentowała, że z badań nie wynikało, czy jest to włos Roberta, czy Katarzyny, a śledczy nie byli w stanie potwierdzić, czy pióro pochodziło z tego samego ptaka, co te, które zostało znalezione przy zwłokach studentki. Dowodem miały być także zeznania kobiety, która jako 7-latka miała widzieć mężczyznę w towarzystwie kobiety niedługo przed jej zaginięciem i poinformowała o tym fakcie mamę. Obrona twierdziła jednak, że kobiety miały problem z ustaleniem szczegółów dotyczących ubioru mężczyzny.
Robert J. został uniewinniony
Robert J. od 2017 roku przebywał w areszcie, a w 2022 roku został skazany na dożywocie. Teraz Sąd Apelacyjny uniewinnił mężczyznę, a koszty procesowe będzie musiał pokryć Skarb Państwa. Sędzia Marek Długosz przyznał jednak, że nie oznacza to, że "sąd jest przekonany o niewinności".
Uniewinnienie Roberta J., skazanego za brutalne zabójstwo studentki sprzed 25 lat, nie oznacza, że sąd jest przekonany o jego niewinności. Jednak według sądu nie ma też pewności, że Robert J. tę zbrodnię popełnił - mówił sędzia Sądu Apelacyjnego.
Czy Robert J. mógłby domagać się wielomilionowego odszkodowania?
W mediach od razu pojawiło się pytanie, czy skoro wedle przepisów prawa mężczyzna jest uznany za niewinnego, to czy mógłby domagać się odszkodowania? Znana jest bowiem sprawa Tomasza Komendy, który również po latach wyszedł na wolność z więzienia i otrzymał milionowe odszkodowanie. Okazuje się, że sytuacja nie jest taka prosta. Prawnik Mariusz Paplaczyk w rozmowie z "Faktem" wyjaśnił, że Robert J. musiałby udowodnić, że był niesłusznie aresztowany.
Dla osadzonego nie ma znaczenia, czy to areszt, czy więzienie, a nawet można powiedzieć, że areszt jest bardziej surowy niż późniejsze więzienie. Jednak z punktu widzenia prawa różnica jest ogromna. Komenda został prawomocnie skazany i odsiadywał wyrok. Robert J. prawomocny wyrok usłyszał dopiero teraz i przebywał w areszcie tymczasowym. Musi udowodnić, że nie było do tego podstaw - czytamy.