Były czasy, gdy Mateusz Damięcki zaliczany był do grona najpopularniejszych polskich aktorów. Wszystko dzięki rozgrzewającym zmysły widowni rolom przystojnych amantów w takich "dziełach" kinematografii jak "Kochaj i tańcz" czy "Przedwiośnie", które niestety mocno ograniczyły jego emploi. W szczerym wywiadzie, udzielonym u szczytu sławy, Mateusz przyznał ze smutkiem, że przyczyną zaszufladkowania w filmowym światku była... jego wyjątkowa uroda.
Nie da się ukryć, w ostatnich latach aktor pojawia na ekranie ze znacznie mniejszą częstotliwością niż kiedyś. Jednym z powodów jest pojawienie się na świecie pierwszego syna celebryty, Franciszka, którego wychowuje wspólnie z ukochaną żoną Pauliną Andrzejewską. Co ciekawe, okazuje się, że Damięcki świetnie odnajduje się w roli "kura domowego". Gdy Mateusz dowiedział się, że jego żona została zastępcą dyrektora do spraw artystycznych Teatru Muzycznego w Poznaniu, aktor wspaniałomyślnie stwierdził, że jest to dla niej ogromna szansa zawodowa i nie zdziwił się, że przyjęła posadę, choć łączyła się z wyjazdem do innego miasta.
"Paulina została dyrektorką artystyczną Teatru Muzycznego w Poznaniu" - wyznał "Wideoportalowi". "Praca to jej pasja. Byłoby niewłaściwe i nieuczciwe, gdybym starał się ją ograniczać."
Kochający mąż zaznaczył, że perspektywa dzielenia życia między dwa miasta nie budzi w nim obaw.
"Przy dobrej organizacji i chęci z obu stron, nie ma rzeczy niemożliwych" - dodał aktor.