Fani Britney Spears od miesięcy podnoszą larum w przestrzeni internetowej przekonani, że każdy krok ich idolki reżyserowany jest przez jej okrutnego ojca - Jamiego Spearsa. Mężczyzna faktycznie od 12 lat sprawuje kuratelę nad majątkiem córki, która próbuje nieudolnie wyswobodzić się spod jego pieczy. Niektóre teorie spiskowe krążące po sieci powoli wymykają się już jednak spod kontroli. Na temat fenomenu akcji #freeBritney powstał nawet film dokumentalny, który będzie miał premierę 5 lutego. Zapewne nie przez przypadek to właśnie teraz osoby odpowiedzialne za prowadzenie profilów artystki w mediach społecznościowych postanowiły zabrać głos w sprawie.
Internauci od dłuższego już czasu podejrzewali, że Britney Spears sama nie odpowiada za treści zamieszczane na jej oficjalnych kontach. Ze swoimi przypuszczeniami zgłosili się bezpośrednio na Twitterze do założycielki firmy marketingowej, która nadzoruje aktywność Britney w sieci - Cassie Petrey. Kobieta starała się uspokoić przejętych miłośników twórczości artystki, że wszystkie treści publikowane na jej profilach są autentyczne, a jej przedsiębiorstwo jedynie wspiera Britney w ogarnianiu wiadomości i dbaniu o jakość materiałów.
Po sieci krąży wiele wydumanych teorii spiskowych na temat tego, jak funkcjonują profile Britney w mediach społecznościowych i chciałabym podzielić się z wami w tej sprawie możliwie jak najdokładniejszymi informacjami przy jednoczesnym poszanowaniu prywatności Britney i mojej własnej. Britney sama tworzy swoje posty i pisze opisy do zdjęć i filmików. Znajduje obrazki z Google czy Pinteresta, memy, cytaty i wszystko inne na własną rękę. Nikt nie sugeruje jej, co powinna wybrać. Nagrania też edytuje przeważnie sama. Jeżeli cokolwiek jest poddane edycji przez jej zespół od social mediów to tylko dlatego, że sama sobie tego zażyczyła i podzieliła się z nami instrukcjami na temat tego, co dokładnie mamy zrobić. Później Britney widzi efekt końcowy i decyduje, czy chce go opublikować, czy nie - czytamy w oficjalnym oświadczeniu Petrey.
Specjalistka od internetowego marketingu odniosła się również do plotek, jakoby jej klientka starała się przemycić za pomocą nagrań na Instagramie ukryte wiadomości, w których zakodowane jest wołanie o pomoc. Jej zdaniem domysły te są jedynie produktem wyobraźni wielbicieli teorii spiskowych i nie mają żadnego potwierdzenia w rzeczywistości.
Przypomnijmy: Britney Spears daje fanom sygnały, że POTRZEBUJE POMOCY? "Widzimy i słyszymy, jak do nas wołasz"
Britney wielokrotnie mówiła, że sama odpowiada za swoje wpisy, ale jej fani nadal wolą wierzyć teoriom spiskowym niż słowom swojej własnej idolki. Britney nikogo nie prosi o pomoc ani nie zostawia żadnych ukrytych wiadomości na swoich nagraniach. Piosenkarka jedynie cieszy się życiem i stara się bawić Instagramem. Ma specjalny zespół, który pomaga jej planować aktywność w mediach, zupełnie tak jak każdy inny popularny celebryta. Tak jak inni ma menadżera, publicystów, wytwórnię etc.
Dodatkowo Cassie Petrey kilkukrotnie zaznaczyła, że jej współpraca z gwiazdą ogranicza się jedynie do funkcjonowania w przestrzeni internetowej i nie ma nic wspólnego z kuratelą, jaką nad karierą i finansami Britney sprawuje jej rodzic.
Moja współpraca z Britney Spears w żaden sposób nie jest powiązana z kuratelą, którą sprawuje nad nią jej ojciec. To sprawa sądu. Od kiedy niby spece od internetowego marketingu zajmują się kwestiami przeznaczonymi dla prawników? Viralowe nagranie na TikToku, na którym ktoś twierdzi, że miał być zatrudniony jako menadżer do social mediów Britney, jest kłamstwem. Nie mam pojęcia, skąd to się wzięło. Takie są fakty, to nie fikcja, przypuszczenia, wyolbrzymiania, które tak dobrze przyjęły się w sieci.
Na samym finiszu swego dość rozległego wytłumaczenia specjalistka od social mediów poradziła fanom Spears, aby przeznaczoną na snucie torii spiskowych energię spożytkowali na przesłanie pozytywnych komentarzy swojej gwieździe.
Jeżeli chodzi o wspieranie Britney Spears w mediach społecznościowych, najlepsze, co możecie zrobić, to być dla niej mili. To wszystko, czego ona tak naprawdę chce. Nie naśmiewajcie się z niej. Nie zasłużyła sobie na to. Dobrze się bawi, tworząc dla was posty i dzieląc się obrazkami, które jej się podobają. To wszystko. Nie ma tu żadnego tajnego planu. Britney po prostu spędza czas po swojemu i mam nadzieję, że ludziom pomoże to zrozumieć, kim tak naprawdę jest - pisze zmęczona oskarżeniami współpracownica Britney.
Czy jej apel skutecznie zamknie usta niedowiarkom, czy może jedynie roznieci płomień ich niepokoju? Was przekonała?