Wybory prezydenckie w USA już od lat budzą ogromne emocje także poza granicami Stanów Zjednoczonych. Za każdym razem bitwa między demokratami i republikanami jest niezwykle zacięta, a o zwycięstwie często przesądzały minimalnie ilości głosów w poszczególnych stanach. W tym roku o fotel prezydenta ubiegają się Joe Biden oraz budzący kontrowersje Donald Trump.
Zgodnie z oczekiwaniami, Donald Trump i Joe Biden od momentu rozpoczęcia procesu liczenia głosów idą w wielu stanach łeb w łeb. Było to widać szczególnie w Wisconsin i Michigan, gdzie do końca nie było wiadomo, kto właściwie otrzyma tamtejsze głosy elektorskie. W tym momencie bitwa o fotel prezydenta wciąż trwa, jednak, zdaniem ekspertów, szanse Trumpa na zwycięstwo systematycznie topnieją.
Wiele osób do końca wierzyło, że znany z kontrowersyjnych opinii i wpisów Trump wstrzyma się od komentowania tego, jak wyglądają cząstkowe wyniki z poszczególnych stanów. Niestety urzędujący prezydent nie wykorzystał tej szansy i już węszy spisek, który jego zdaniem miałby mu nieuczciwie odebrać władzę. Donald poinformował bowiem swoich obserwujących na Twitterze, że przestał prowadzić w niektórych rejonach USA i jest to "dziwne".
Wczoraj wieczorem prowadziłem, często znacznie, w wielu kluczowych stanach, w prawie wszystkich bastionach demokratów. Później, jeden po drugim, kiedy niespodziewanie spływały kolejne partie głosów, przewaga zaczęła magicznie znikać. BARDZO DZIWNE, ankieterzy całkowicie się pomylili! - grzmiał Trump na Twitterze.
To jednak nie koniec, bo wciąż urzędujący prezydent USA żalił się też, że w kluczowych stanach nagle znalazło się mnóstwo głosów oddanych na jego konkurenta. Wynika to natomiast prawdopodobnie z tego, że wiele osób wybierało prezydenta korespondencyjnie i w sporej części z dużych miast, gdzie Trump raczej od początku nie był faworytem.
Jak to możliwe, że za każdym razem, gdy pojawiają się kolejne głosy korespondencyjne, to są one tak liczne i mają tak wielką siłę destrukcji? Znaleźli mnóstwo głosów na Bidena - w Pensylwanii, Wisconsin i Michigan. To zła wiadomość dla naszego kraju - rzucał się Donald w kolejnych wpisach.
Warto wspomnieć, że kilka godzin wcześniej Trump chciał zablokować dalsze oddawanie głosów, które, jego zdaniem, są próbą manipulowania wynikami wyborów. Jego postawę już skrytykowało dziesiątki dziennikarzy, a niektóre stacje telewizje podczas jego przemowy, słysząc głoszone przez niego teorie spiskowe, po prostu... kończyły transmisję. Twitter natomiast oznaczył jego wpisy jako "potencjalnie wprowadzające w błąd".
Spodziewaliście się, że dostanie takiej furii?