W lipcu zeszłego roku jako pierwsi poinformowaliśmy Was o wypadku spowodowanym przez nietrzeźwego Kamila Durczoka. Owiany już wówczas niesławą dziennikarz prowadził BMW X6 M, którym staranował rozdzielające jezdnię pachołki na autostradzie A1 w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego. Jeden z pachołków uderzył w jadący z naprzeciwka samochód. Durczok miał w wydychanym powietrzu 2,6 promila alkoholu. W jego krwi wykryto natomiast substancje psychotropowe.
Przypomnijmy: TYLKO NA PUDELKU: Kamil D. spowodował wypadek samochodowy po spożyciu alkoholu: "Ledwo trzymał się na nogach"
Kamilowi Durczokowi postawiono ostatecznie zarzuty prowadzenia samochodu w stanie nietrzeźwości oraz wywołania bezpośredniego bezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, za co grozi mu nawet do 8 lat pozbawienia wolności.
Ponad rok po wypadku dziennikarz postanowił usiąść do rozmowy z Markiem Czyżem. Jej przebieg został udokumentowany i opublikowany na platformie YouTube. W dwuczęściowym wywiadzie Durczok przyznał, że sam ponosi w stu procentach winę za spowodowanie kolizji.
Ja [jestem za to odpowiedzialny], mój alkoholizm, moje odpuszczanie sobie, moja skrajna głupota, która nie wiem, skąd się wzięła. To, co zabiło Kamila Durczoka, to Kamil Durczok. Ten zły, ten, który sobie ze sobą nie potrafił poradzić, choć powinien, ten, który nie dojrzał, choć powinien, ten, który nie przerwał tego odpowiednio wcześnie, choć powinien. To mnie zabiło - wyznał otwarcie.
Co ciekawe, Durczok przyznał, że jego zdaniem wszyscy, którzy zaatakowali go za jazdę pod wpływem alkoholu, miały całkowitą słuszność.
Te wszystkie osoby mają rację, jestem skończonym idiotą, że to zrobiłem. To nie jest żadne tłumaczenie, to po prostu chłodne stwierdzenie faktu. Poniosę niewątpliwie karę, za to co zrobiłem, zwłaszcza że się do tego przyznałem.
Choć dziennikarzowi udało się uniknąć pobytu w areszcie, nadal krąży nad nim widmo odsiadki za kratami. Jak sam to określił: "stoi przed nim perspektywa pierdla". Jest jednak przekonany, że swoimi przewinieniami nie zasłużył sobie na tak srogą karę.
Wiem, co zrobiłem w życiu. Nie uważam, żeby w moim poczuciu sprawiedliwości zasługiwało to na więzienie, ale to nie ja będę się sądził, oceniał, tylko sąd - stwierdził chłodno.
Przeprowadzający wywiad Marek Czyż nie omieszkał dopytać się też swojego rozmówcy na temat źródeł utrzymania, z których obecnie korzysta. Odpowiedź okazała się być wcale nie oczywista.
[Utrzymuję się] trochę ze Szczyrku, z wynajmu domu, który przez tyle lat był moim azylem, moją ucieczką, moim ukochanym miejscem. Trochę ze szkoleń, trochę z pomocy moich przyjaciół, którzy mnie nie opuścili i są ze mną. O dziwo, nie zrobiło się pusto - przyznał.
Jeżeli jesteście ciekawi, jakiego rodzaju szkolenia może przeprowadzać skompromitowany sprawca wypadku po pijaku - już tłumaczymy. Durczok specjalizuje się ponoć w prowadzeniu kursów z zakresu działań w sytuacji "kryzysu wizerunkowego". Trzeba przyznać, że to dość ciekawy pomysł na biznes, biorąc pod uwagę, że w ciągu zaledwie kilku lat udało mu się skutecznie uśmiercić swoją karierę.
Kto, jeśli nie ja, nauczy (...), jakich błędów unikać, żeby się w takiej jak ja sytuacji nie znaleźć? W momencie, kiedy ta marka znajduje się w kryzysie albo, tak jak w moim przypadku dostaję nieprawdopodobny łomot ze wszystkich stron, to pierwszą zasadą jest, że nigdy nie będziesz dobrym swoim PR-owcem - zachwalał swoje usługi Durczok.
Jesteście ciekawi, jakie jeszcze porady oferuje swoim klientom?