Po publikacji artykułów Wprost dotyczących Kamila Durczoka tygodnik walczył z falą krytyki. Z redakcji w proteście odeszła oburzona Karolina Korwin-Piotrowska. Pojawiły się zarzuty o brak profesjonalizmu i konkretnych dowodów. Dziennikarze od początku zapewniają, że nie żałują publikacji materiałów. Durczok zgodnie z zapowiedziami pozwał Wprost o naruszenie dobrego imienia, żąda aż dwóch milionów złotych. Wydawca tygodnika, Michał Lisiecki przyznaje, że rozumie decyzję redakcji, którą uważa za słuszną. Zapowiada również, że przyjdzie czas, kiedy będą mogli ujawnić informacje, które przyczyniły się do opublikowania artykułów.
Tygodnik Wprost jest niedużą redakcją, ale jedyną, która ma odwagę podejmować bardzo trudne tematy. Dzisiaj rozumiem dużo lepiej, dlaczego redakcja puściła ten drugi kontrowersyjny materiał. Myślę, że przyjdzie czas i miejsce na to, by redakcja powiedziała dwa zdania więcej na temat tego, co było powodem puszczenia tak agresywnego materiału. Uważam, że była to słuszna decyzja i że nie mogli podjąć innej. Dobrze, że TVN tak szybko się uporał z trudną sprawą Kamila Durczoka. Możemy być pewni, że jeżeli napisał coś tygodnik "Wprost", to znaczy, że są na to twarde dowody.
Źródło: Newseria Lifestyle