Andrzej Piaseczny pojawił się na warszawskiej premierze dzieła Wszystkie nasze strachy. Film Łukasza Rondudy został obsypany nagrodami na festiwalu w Gdyni, a recenzenci zwracali uwagę, że w bardzo aktualny sposób obrazuje on problemy, z którymi w naszym kraju mierzą się osoby LGBT. Bohaterem filmu jest religijny gej starający się krzewić tolerancję wśród mieszkańców małej miejscowości.
O życie katolika i wyoutowanego geja postanowiliśmy zapytać Piaska. Artysta stwierdził, że wiele osób, które deklarują miłość do bliźniego, wcale nie przejawia empatii.
Jestem przykładem dość konserwatywnego człowieka, który wierzy w miłość Boga do wszystkich. Trzeba o tym mówić, że miłość nie wyklucza, i że bardzo często ludzie, którzy mają na ustach wiarę, mają nienawiść w sercu - wyznał.
Reporter Michał Dziedzic zapytał też Andrzej Piasecznego, czy on sam chodzi do kościoła.
Rzadko, ale chodzę, tak. Natomiast z Bogiem rozmawiam znacznie częściej, niż chodzę do kościoła. Nie tylko z powodu klimatu w Polsce. To też nie jest tak, że jakby ktoś mnie zobaczył w kościele, to chciałby mnie wyprowadzić za ucho. Bardzo jest wielu ludzi heteronormatywnych, którzy naprawdę rozumieją sprawy, nie wykluczają i naprawdę lubią ludzi. Więc błagam, nie stosujmy takiej kalki, takiego łatwego, sztampowego określania, że wszyscy, którzy wierzą w Boga, są przeciw LGBT - dodał.
Piasek powiedział też kilka słów o homofobicznych politykach.
Myślę, że o politykach należy mówić troszkę mniej. Bo tak naprawdę wszystko zależy od ludzi, którzy tych polityków popierają. To jasne, że widzimy obrzydliwych ludzi w Sejmie, którzy opowiadają obrzydliwe rzeczy, ale na nich się nie koncentrujmy. Bo tak naprawdę wszystko w rękach tych, którzy głosują na tych ludzi - wyznał.
Więcej w naszym materiale wideo!