W nocy z piątku na sobotę przy moście Dębnickim w Krakowie doszło do tragicznego w skutkach wypadku samochodowego. Rozpędzone auto jechało ulicą Krasińskiego, a w rejonie skrzyżowania z ulicą Zwierzyniecką wjechało w słup sygnalizacji, po czym dachowało po schodach i spadło na Bulwar Czerwieński. W wyniku tego zdarzenia śmierć poniosło czterech młodych mężczyzn, wśród których znalazł się też syn gwiazdy programu "Królowe życia". Na jaw wychodzą kolejne szczegóły wypadku z udziałem syna Sylwii Peretti.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nowe ustalenia prokuratury ws. tragicznego wypadku w Krakowie
Śledztwem w sprawie tragicznego wypadku w Krakowie zajmuje się Prokuratura Okręgowa na czele z jej szefem, prok. Rafałem Babińskim. Na łamach "Gazety Wyborczej" poinformowano, że feralnej nocy Renaultem Megane początkowo podróżowało pięciu młodych mężczyzn. Jeden z nich wysiadł w Modlniczce, a pozostali pojechali dalej. Wówczas doszło do katastrofalnego zdarzenia. Prokuraturze udało się też wstępnie oszacować, z jaką prędkością poruszało się auto Patryka Perettiego.
W tym miejscu kierowcy mogą jeździć z maksymalną prędkością 40 km/godz. Wstępne oceny wskazują, że Renault Megane przynajmniej trzykrotnie przekroczyło dopuszczalną prędkość. A może nawet więcej - mówił w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" prok. Rafał Babiński.
Szef Prokuratury Okręgowej dodał również, że prędkość samochodu była całkowicie niedostosowana do warunków. Przekroczenie dozwolonej prędkości było tylko jednym z całego szeregu wykroczeń, o których wiedzą już śledczy. Wcześniej informowano m.in. o gnaniu ulicami Krakowa, przejeżdżając na czerwonym świetle.