Ewa Minge to jedna z tych polskich celebrytek, które mają na koncie autentyczne zawodowe sukcesy nie tylko w kraju, ale również za granicą. Mimo to, projektantka częściej pojawia się w mediach dzięki publikowanym w sieci opiniom na eklektyczny zbiór tematów, niż za sprawą swoich projektów zawodowych.
Ewa nie skupia się jednak wyłącznie na innych i chętnie dostarcza mediom materiałów dotyczących jej własnej osoby. W niedzielny poranek Minge wzięło na wspominki i postanowiła podzielić się z fanami dwoma zdjęciami sprzed lat.
Na jednej z udostępnionych fotografii projektantka pozuje jako mała dziewczynka, na drugiej zaś - jako młoda kobieta. Oba zdjęcia Ewa opatrzyła obszernymi opisami, przybliżającymi jej podejście do mody i stylu.
Farbowanie włosów w tamtych czasach było przestępstwem i wezwano więc mi tatę do szkoły. Tato temat załatwił krótko, że interesuje go, co mam w głowie, a nie na głowie. Jego postawa mi zaimponowała, bo był raczej poukładany i nie aż taki tolerancyjny. Ale jak byłam już dorosła i przyznał mi się, co on wyczyniał w ogólniaku, to zrozumiałam brak problemu z moim kolorem - wspomina pod zdjęciem z dzieciństwa Minge.
Pod drugą z fotografii Ewa, z wrodzoną sobie skromnością, przyznała, że już w latach 80. wyprzedzała trendy, reprezentując sylwetkę, która teraz święci triumfy:
Liceum i jakieś 80 kg wagi. Byłam jak Jagienka z "Krzyżaków", mogłam gnieść orzechy pośladkami. A patrząc na dzisiejsze kanony i moją ówczesną budowę, czyli stosunek talii do bioder,to wszystko się zgadzało - napisała ironicznie Minge. Niestety, jeszcze się nie dokopałam do zdjęć, gdzie byłoby widać moją sylwetkę, o ile takie istnieją, bo kochałam obszerne ubrania, swetry tacie podkradałam i długie spódnice w stylu cygańskim . Zawsze fascynowały mnie inne kultury , zdecydowanie barwniejsze w wyrazie jak Polska w latach komuny. Wszystko robiliśmy, by nie poddać się unifikacji i pomimo wszechobecnych braków we wszystkim byliśmy bardziej twórczy i kolorowi.
Projektantka przyznała, że już w latach młodości starała się wyróżniać z tłumu, co wymagało od niej nie lada odwagi. Mogła na szczęście liczyć na wsparcie mamy i ciotki, które zachęcały ją do eksperymentów:
Odwagę jednak trzeba było mieć na prowincji, by być takim rajskim ptakiem. Tej odwagi uczyłam się od mamy i jej siostry, która mieszkała w stolicy i była z tych niepokornych , wyzwolonych i pyskatych. Obie siostry były barwne. Każda na swój sposób, bo jedna nie lubiła spodni, a druga sukienek, ale obie miały olej w głowie i odwagę wychować swoje jedyne wspólne siłą rzeczy dziecko na spory problem dla ówczesnej rzeczywistości. Dając przyzwolenie na walkę o swoje, ukształtowały mnie na wielu płaszczyznach. Szkoda tylko, że zbliża się kolejny Dzień Matki bez nich, a byłyby jeszcze i młode i piękne ,bo ten stan mieści się w środku człowieka - zauważa smutno Ewa.
Minge nie byłaby sobą, gdy na koniec tej podróży w czasie nie puściła oczka do swoich krytyków. Projektantka obiecała, że odszuka więcej archiwalnych fotografii, w tym takich, z których media i hejterzy "będą mieli pożywkę":
Obiecuję wrzucić jeszcze trochę zdjęć, w tym te drastyczne dla oczu, tak lubiane przez media i hejterów . Pandemia i porządki w zapisanym na kliszy życiu po dwudziestu latach od niezaglądania do niego. Sentymentalnie...
Jesteście ciekawi, co skrywają "mingowe archiwa"?