Ponad 5 lat temu rząd rozpoczął walkę z handlarzami dopalaczami. Wydawało się, że problem został zażegany, ale w tym roku temat powrócił ze zdwojoną siłą. W lipcu substancją o nazwie "Mocarz" zatruło się ponad 300 osób. Ludzie, którzy trafiali do szpitala zachowali się agresywnie i próbowali samookaleczeń. Jedna osoba zmarła.
Pojawiły się liczne kampanie, które miały pokazać, co dzieje się z człowiekiem po zażyciu tych substancji. 32-letni Mateusz, który od kilku lat jest uzależniony od tych substancji, opowiedział, jak wygląda jego życie z nałogiem.
Mam problemy z wątrobą, rany na nogach. Choruję na depresję, mam stany lękowe i ogromne problemy z koncentracją. Czuję się, jakbym miał 60, 70 lat. A mam 32. Wszystko zaczęło się od marihuany. Spróbowałem, jak miałem 14 lat. Wstrzykiwałem sobie dożylnie dopalacze. O nazwie Ivory, Speedway, mefedron, kryształy i takie pochodne. Dawały mi stany euforyczne lub energetyczne.
Kiedy miał 18 lat, po raz pierwszy trafił na odwyk. Dotychczas był już w dziesięciu ośrodkach.
Dwie terapie mam praktycznie skończone. W jednym Monarze byłem 15 miesięcy. Błędem, który wtedy zrobiłem, było sięgnięcie po sterydy, po których pojawiła się depresja i stany lękowe. Nagle przyszedł taki moment, że zacząłem się bać ludzi - opowiada mężczyzna. Dziś, poza chorą wątrobą i licznymi problemami psychiatrycznymi, mam dosłownie zgniłą nogę.
_
_
_
_
Źródło: UWAGA! TVN/x-news