Lista beneficjentów środków z Funduszu Wsparcia Kultury od kilku dni wywołuje ogólnokrajowe poruszenie. Po tym, jak kilka dni temu wskazano podmioty, które otrzymają rządowe wsparcie z liczącego ponad 400 milionów złotych funduszu, między dwoma stronami sporu rozpoczęła się nieprzerwana bitwa na argumenty. Nie brakuje bowiem opinii, że wsparcie powinni otrzymać najbardziej potrzebujący z branży, a nie pierwszoligowi celebryci i ich menadżerowie.
Choć sam zamysł dofinansowania środowiska artystycznego w dobie pandemii koronawirusa wydaje się jak najbardziej słuszny, to opinia publiczna nie jest zadowolona z tego, jak rozdysponowano przyznane mu środki. Okazało się bowiem, że na setki tysięcy złotych z podatków mogą liczyć m.in. wcale nie należący do najbiedniejszych Kamil Bednarek i jego management, Golec Uorkiestra oraz discopolowcy Radek Liszewski i Sławomir Świerzyński.
Przypomnijmy: Sławomir Świerzyński gorliwie broni milionowych dotacji od rządu: "Chory w szpitalu TEŻ POTRZEBUJE MUZYKI"
Do grona beneficjentów rządowych środków z Funduszu Wsparcia Kultury załapał się też Grzegorz Hyży. Zgodnie z podanymi do wiadomości publicznej informacjami, wokalista miał otrzymać około 450 tysięcy złotych zapomogi, jednak wypłaty środków, jak wiadomo, zostały tymczasowo wstrzymane. Sam Hyży nie komentuje sprawy, jednak głos zabrał jego menadżer, który zgodził się przedstawić sytuację ze swojej perspektywy w rozmowie z Plejadą.
Chcieliśmy zatrudnić ogrom ludzi, w tym np. techników-oświetleniowców, tour managerów, a także firmy podnajmujące sprzęt, firmy streamingowe, transportowe, które miały wynająć nam salę i pożyczyć sprzęt, a także firmy promujące koncerty, makijażystów i stylistów. Poza tym chcieliśmy zatrudnić osoby zajmujące się np. reklamą i promocją. Sporo osób mogłoby mieć pracę. (...) Kamil Bednarek wystosował bardzo trafne oświadczenie, ale w tym temacie wypowiedziało się też wiele osób z Izby Gospodarczej Menedżerów Artystów Polskich. Te głosy są bardzo ważne i mam nadzieję, że chociaż część hejterów się z nimi zapozna - ubolewa.
Po rozprawieniu się z "hejterami" przez menadżera Grzegorza przyszła pora także na komentarz jego małżonki, Agnieszki Hyży. Prezenterka współpracująca z Polsatem była dużo ostrzejsza w swojej opinii i stwierdziła wprost, że przekaz medialny został, jej zdaniem, całkowicie zniekształcony. Żona Grześka zapewnia, że otrzymane środki miały być przekazane współpracownikom, bo "dochód na koniec musi wynosić zero złotych".
To żenująca sytuacja. Jest mi przykro, że współpracownicy Grzegorza, którzy zostali pozbawieni pieniędzy i mieli nadzieję na to, że rok siedzenia w domu jakkolwiek będzie mógł się zwrócić, nie dostaną tych pieniędzy. Przekaz, że te dotacje są tylko dla danego artysty, jest straszny, bo to pieniądze, których artysta w ogóle nie zobaczy, tylko przekaże współpracownikom. Sama jestem zasypywana komentarzami i wiadomościami, że dostaniemy nie wiadomo jakie pieniądze. My jako rodzina nie dostaniemy nic, bo dochód na koniec musi wynosić zero złotych. Ludziom się wydaje, że dostaniemy tyle pieniędzy dla siebie, co nie jest prawdą - tłumaczyła się Agnieszka.
Nieco mniej przyjemnie zrobiło się kilka słów później, gdy prezenterka postanowiła zasugerować, że przyznane kwoty wcale nie są wysokie. Powód? Jej zdaniem to właśnie z podatków, które odprowadzają celebryci, fundowane są szpitale i służba zdrowia. Nie wiemy jednak, jak dzielenie teraz podatków wszystkich obywateli na "nasze i wasze" ma pomóc w zażegnaniu społecznego konfliktu...
Mówienie, że to są za duże kwoty... Proszę sprawdzić, ile te firmy, które dostały dotacje, odprowadziły rok temu podatku od przychodu i podatku VAT. A ten podatek, który te firmy wypracowały, jest podatkiem, za który wszyscy inni żyją, są z niego opłacane szpitale i cała reszta - argumentowała.
To jednak nie wszystko, bo krytyków swojego męża i reszty beneficjentów rządowych dotacji utytułowała "krzykaczami" i wytknęła im, że Grzegorz odprowadza prawdopodobnie większe podatki od któregokolwiek z internautów. W kolejnym zdaniu zasugerowała z kolei, że później to krytycy korzystają z wysokich podatków, które wypracowali celebryci, czyli, innymi słowy, żyją i leczą się na ich koszt.
Jestem ciekawa, ile podatku odprowadzają ci wszyscy "krzykacze" w ciągu roku, a korzystają z podatków, którzy więcej wypracują - grzmiała niezadowolona Agnieszka.
Na koniec żona Hyżego skrytykowała jeszcze media, które, jej zdaniem, jedynie nakręciły nagonkę na celebrytów.
Wielu ludzi nie doczytało i traktuje to wszystko bardzo powierzchownie. (...) Uważam, że media opiniotwórcze nie zrobiły dobrej roboty dla tej sprawy, bo dopiero teraz nagle zaczęły tłumaczyć, o co chodzi. Teraz jest za późno, bo nawet gdy teraz tłumaczą, to dla wielu osób jest temat "jasny" - ubolewa.
Myślicie, że komentarze Agnieszki pozwolą zażegnać trwający od kilku dni społeczny konflikt, czy wręcz przeciwnie?