Ostatnimi czasy Anna Wendzikowska podróżuje tak intensywnie, jakby chciała co najmniej, aby Martyna Wojciechowska nagrała o niej odcinek Kobiety na krańcu świata. Chcąc najwyraźniej odreagować stracony w trakcie lockdownu spowodowanego pierwszą falą pandemii koronawirusa czas, dziennikarka spędziła kilkanaście dni nad polskim morzem, zatrzymała się po drodze na Mazurach i przed kilkoma dniami wylądowała na greckiej wyspie Zakynthos.
Zobacz: Zmordowana Anna Wendzikowska poświęca się na KOLEJNYCH wakacjach z córkami. Silna kobieta? (FOTO)
Trudno nie zazdrościć takiego stylu życia, nie ma więc co się dziwić, że fani wypisują do Anny Wendzikowskiej z pytaniami o to, jak znajduje czas na swoje niekończące wojaże i, co ciekawsze, jak udaje jej się je finansować.
Jak dotąd Ania zbywała natrętnych obserwatorów, odpowiadając im, że wolny czas zawdzięcza głównie temu, że kompletnie zrezygnowała z prasowania ubrań. W ostatnią środę jeden z internautów przekroczył jednak granice komfortu celebrytki, za co został uraczony opowieścią o tym, jak to mała Ania nie mogła bawić się ze szkolnymi znajomymi, bo wiecznie uczyła się do sprawdzianów i tak oto zapracowała sobie na swój sukces.
Skąd pani bierze na to wszystko pieniądze? - domagał się odpowiedzi wyżej wymieniony jegomość.
Z pracy własnej - odparła zdawkowo Wendzikowska.
To był jednak dopiero początek. Fan był bowiem pod wrażeniem zaradności Wendzikowskiej, ale ta stwierdziła wówczas, że ciekawość internauty przekroczyła granice eleganckiej dyskusji.
Tylko chwalić, bo Pani wiecznie w drodze. Zwykły śmiertelnik wyjedzie raptem raz. Ja nie krytykuję i nie oceniam. Od dawien dawna są ludzie, co mają więcej i co mają mniej. Takie jest życie - dodał od siebie fan Ani, jakoby próbując ratować swoją skórę.
Było już jednak za późno. Wendzikowska postanowiła dokładnie wyjaśnić, jak to żmudną pracą i pisaniem olimpiad zarobiła właściwe środki, aby móc teraz pozować na Instagramie co tydzień na innej plaży.
Drogi Panie, w szkole za przeproszeniem zapie*dalałam, pisałam olimpiady, zdobywałam paski, uczyłam się języków. Na wakacje jeździłam do szkół językowych. Kułam do egzaminów do liceum. Znowu pisałam olimpiady, nocami uczyłam się do sprawdzianów, kiedy koledzy balowali na imprezach. Na studiach, zamiast imprezować, kułam do egzaminów, miałam stypendium. Potem wyjechałam na studia do Londynu i pracowałam nocami, a w dzień chodziłam na zajęcia, żeby to wszystko jakoś spiąć. Pierwszą pracę sama sobie wychodziłam. Pierwszy materiał dla TVN wymyśliłam sama, sama zrobiłam za własne pieniądze i z gotowym poszłam na spotkanie, które umówiłam, wysyłając maila na adres redakcji. I tak pracuję w "DDTVN" już 13 lat. Nic nikomu nie zawdzięczam, nic nie dostałam w prezencie i nie ukradłam. Mam dość takich pytań i insynuacji. Krótka odpowiedź na to pytanie brzmi: zarobiłam, to mam i nic Panu do tego - czytamy na oficjalnym profilu Anny Wendzikowskiej.
Wiedzieliście, że Edward Miszczak ma w swojej stacji taką przodowniczkę pracy?