Pandemia koronawirusa mocno odbiła się na codzienności wielu obywateli. Podczas gdy świat skupia się na powstrzymaniu dalszego rozprzestrzeniania się patogenu i walczy z pogłębiającym się kryzysem gospodarczym, polskie władze uznały za ważniejsze forsowanie majowych wyborów prezydenckich. Takie postępowanie krytykowało już wielu, między innymi znane osobistości ze świata kultury i sztuki.
Jedną z osób, które szczególnie mocno krytykowały takie postępowanie rządu Prawa i Sprawiedliwości, był Maciej Stuhr. Aktor co prawda nigdy nie był zwolennikiem partii Jarosława Kaczyńskiego, jednak ostatnie wydarzenia szczególnie mocno wpłynęły na jego samopoczucie. Jak sam podkreśla, kryzys związany z koronawirusem uderzył również w niego, przez co ucierpiał także jego domowy budżet, a o czym wciąż zapominają rządzący.
Przypomnijmy: Maciej Stuhr martwi się o domowy budżet w obliczu koronawirusa: "OSTATNIĄ ZŁOTÓWKĘ ZAROBIŁEM 2 MIESIĄCE TEMU"
Teraz Maciej Stuhr kolejny raz postanowił dać wyraz swojemu niezadowoleniu z powodu tego, że rząd skupia się na wyborach zamiast na pomocy i ochronie obywateli przed koronawirusem. Aktor udzielił wywiadu dla portalu dziennik.pl, w rozmowie z którym ponownie podkreśla, że czas pandemii nie jest dobrym momentem na żaden "plebiscyt popularności" władzy.
Mało mnie całe te wybory obchodzą, podobnie jak to, kto w nich wygra. Dla mnie wybory prezydenckie są tak nieistotnym faktem, że nie chce mi się nawet o nich myśleć. Tylko szaleniec może w tej chwili podniecać się faktem jakiegoś plebiscytu i pseudowyborów - twierdzi.
Stuhr przyznaje też, że nie czuje wsparcia ze strony państwa i póki co żyje z odłożonych na czarną godzinę oszczędności.
Nie czuję się dobrze zaopiekowany. Właściwie opiekuję się sam sobą. Jeszcze mam resztkę oszczędności - wyznaje gorzko.
Jednocześnie aktor uważa, że kampania prezydencka mocno ucierpiała z powodu kryzysu związanego z koronawirusem i przez to wybór żadnego z kandydatów nie będzie w pełni rzetelny.
Podobne zdanie wyraził ponownie w programie Gość Radia Zet i tam dodatkowo uderzył w prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego. Aktor kolejny raz nie szczędził wielu krytycznych słów pod adresem polityka, którego w kontekście walki o władzę wprost nazywa "narkomanem".
Pan prezes Kaczyński jest mocno odrealnionym człowiekiem. Graczem, który będzie grał w kasynie, dopóki nie przegra ostatniej złotówki. Jest narkomanem, który nie powstrzyma się od zażycia ostatniej dawki heroiny, nawet jeżeli wie, że ona go zabije. Taki pęd na władzę, nawet w obliczu zagrożenia narodu wirusem, granie dalej w te wszystkie gierki, to coś niebywałego. Bardzo się dziwię, że w jego otoczeniu nikt nie ma odwagi tego powiedzieć - mówi wyraźnie oburzony aktor.
Zgadzacie się z nim?