To, że osobom publicznym bardzo często wydaje się, iż mogą więcej niż zwykli śmiertelnicy, wie chyba każdy. Ogromne pieniądze i szerokie wpływy celebrytów często idą w parze z poczuciem wyższości i kompletnym odklejeniem od rzeczywistości, o czym zapewne wielokrotnie mieliście okazję się przekonać, czytając nasze artykuły.
Pantinka jest jedną z osób, które na własnej skórze doświadczyły ciemnych stron obcowania z przeświadczoną o swojej wielkości gwiazdą. W półgodzinnym wideo opublikowanym na swoim kanale youtuberka ze szczegółami opisała kulisy współpracy z "największą polską influencerką", która w zeszłym roku postanowiła urządzić sobie apartament w stylu balijskim. Tak się składało, że Pantinka i jej biznesowa partnerka założyły firmę handlującą wyrobami ściągniętymi z ukochanej przez prominentów indonezyjskiej wyspy, w związku z czym postanowiły skontaktować się z niewymienioną z nazwiska celebrytką.
Sporo z Was, za co bardzo Wam dziękuję, podsyłało mi informacje, że tamta influencerka potrzebuje krzesła ratanowego, tamta influencerka urządza teraz mieszkanie w stylu balijskim. Naprawdę sporo osób z takich celebrytów, influencerek urządzało akurat swoje domy w stylu boho, więc to była dla nas naprawdę fajna sprawa, ale muszę Wam powiedzieć, że koniec końców bardzo się z Dominiką przejechałyśmy na tym wszystkim.
Rzecz dotyczy jednej z większych influencerek w Polsce. My z Dominiką byłyśmy onieśmielone, żeby napisać do takiej osoby. Kiedy pisałyśmy wiadomości, to popełniłyśmy już pierwszy błąd. Mam takie wrażenie z perspektywy czasu, że po prostu się kajałyśmy. Nie ustaliłyśmy z góry konkretnych warunków, więc to była rozmowa bardziej na zasadzie: "słyszałam, że szukasz do swojego mieszkania różnych mebli, różnych akcesoriów w stylu boho. Tak się złożyło, że my otworzyłyśmy akurat sklep". Troszeczkę nawiązałyśmy, że jest to mała dwuosobowa działalność, że inwestujemy ze swoich pieniędzy, że dopiero się rozwijamy.
Influencerka entuzjastycznie zareagowała na ofertę współpracy z dziewczynami (czyli promocję ich produktów za reklamę w mediach społecznościowych). Rozpoczęła się wymiana wiadomości.
Wiadomość wysyłałyśmy pięć miesięcy po otwarciu sklepu. Ta influencerka dość szybko nam odpisała, wykazała duży entuzjazm, była zadowolona, więc napisałyśmy kolejną wiadomość: "Słuchaj, bardzo chętnie Ci wyślemy produkty", że możesz sobie wybrać, czy możemy też liczyć na zdjęcie, dlatego że nie ukrywamy, że promocja z Twojej strony byłaby nam bardzo pomocna. Ta osoba odpisała: "Jasne, oczywiście, nie ma problemu". Wyglądało na to, że współpraca będzie się układać super.
Napisałyśmy, że jeśli ona będzie zainteresowana, to możemy jej wysyłać regularnie produkty z naszego sklepu... chodziło o meble oraz takie droższe elementy wystroju wnętrz, gdzie tutaj to są koszty rzędu (dla nas) kilku tysięcy złotych.
Niestety, po wysłaniu artykułów influencerce dotychczas stały kontakt "nieoczekiwanie" się urwał.
Kiedy transport wyruszył, dostałyśmy pytania od tej influencerki: "jak tam idzie z transportem", "czy rzeczy są w drodze", "kiedy może się spodziewać paczki", więc też trochę się stresowałyśmy. Transport dotarł o czasie, ale był lekki stresik, bo tu taka duża gwiazda dopytuje się. Jeszcze wysłałyśmy tej celebrytce dodatkowych kilka gratisów... Dostałyśmy powiadomienie, że transport dotarł i cisza, a wcześniej przypomnę, że była bardzo dobra komunikacja. Odczekałyśmy chyba ponad tydzień i zastanawiałyśmy się, czy napisać, czy nie. Napisałyśmy, "czy wszystko w porządku". Dostałyśmy lakoniczną odpowiedź, że "chyba tak, ale nie wiem, muszę się spytać robotników".
Paczka została dostarczona celebrytce 6 października. Po kilku wiadomościach, w tym również bez odpowiedzi, dopiero 19 października dziewczyny dowiedziały się, że paczka dotarła...
Zapytałyśmy, czy możemy się spodziewać postu niedługo. Dostałyśmy odpowiedzi typu: "no, ale remont jeszcze trwa".
Założycielki sklepu Hati Hati musiały przez kilka miesięcy ubiegać się o wywiązanie się "tej osoby" z umowy, żeby w końcu influencerka łaskawie udostępniła na swoim profilu zdjęcie z ich artykułem. Problem w tym, że oznaczony w poście produkt wcale nie pochodził ze sklepu Pantinki.
Zostałyśmy po prostu olane i nie widziałam żadnego zaangażowania ze strony tej osoby. Myślałam, że chociaż nas otaguje. 19 października dostałyśmy wiadomość, że ona ma tak dużo pracy i tyle obowiązków, że nie wyrobi się. Jak zrobi się trochę luźniej, opublikuje story (a nie post), na którym odpakowuje meble. Teraz mamy kwiecień, a takie story się jeszcze nie pojawiło. Ton jej wiadomości się zmienił, gdy paczki zostały doręczone.
Później zupełnie przestała odpisywać. W końcu odpisała nam na wiadomość, w której oświadczyłyśmy, że chcemy rozwiązać współpracę. Przyznała, że była na wakacjach, że jej głupio i dopiero teraz może się tym zająć. Następnego dnia na jej profilu pojawiło się zdjęcie, na którym oznaczyła nasz sklep przy produkcie, który nie pochodził z naszego sklepu. A w tle na fotografii widać było wysłane przez nas nieodpakowane paczki.
Gdy wideo Pantinki ujrzało światło dzienne, internauci zaczęli zachodzić w głowę, kim mogła być rzeczona "najsłynniejsza polska influencerka". W komentarzach najczęściej przewijało się nazwisko Julii Wieniawy. Jedna z internautek zawyrokowała, że w nagraniu Pantinki najprawdopodobniej chodzi o 22-letnią aktorkę, powołując się na dowód w postaci zdjęcia z profilu Wieniawy oraz zrzutu ekranu z InstaStory marki Hati Hati.
Postanowiliśmy skontaktować się z Wieniawą i poprosić ją o komentarz w sprawie. Celebrytka zdecydowanie wyparła się stawianych jej przez Pantinkę zarzutów, nazywając całą sytuację "absurdalną i krzywdzącą". Poskarżyła się też na hejt, który spadł na nią po ukazaniu się nagrania w sieci.
Od razu spróbowałam się skontaktować z tym sklepem, bo zaszło jakieś nieporozumienie - powiedziała Julia Pudelkowi. Oskarżenia kierowane w moją stronę są nadużyciem i niezgodne z prawdą. Zablokowałam komentarze w nocy, ponieważ nie miałam jak na nie reagować, a nie chce być zasypana nieprawdziwymi insynuacjami. Byłam na nocnym planie z dala od Warszawy i dobrego zasięgu, więc nawet nie mogłam dokładnie zobaczyć, o co chodzi.
Przykro mi bardzo, jeśli według tej firmy coś takiego miało miejsce. Jeśli chodzi o mnie, to nigdy nie miałam takich sytuacji... współpracuję z wieloma markami i zawsze staram się być w porządku. Co do takich paczek z "prezentami", dostajemy takich wiele i nie zawsze jesteśmy nawet w stanie się w nich połapać i może dojść do pomyłki, ale nigdy do złośliwości...