Ponad rok temu podczas Światełka do Nieba na gdańskiej scenie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Stefan W. napadł z nożem w ręku na prezydenta Pawła Adamowicza. Cios zadany przez nożownika okazał się śmiertelny. Mimo kilkugodzinnej walki Adamowicza nie udało się uratować. Zabójca trafił do więzienia, jednak według ostatnich ustaleń "Super Expressu", nadal nie przyznaje się do winy. Co więcej, "Super Express" dotarł do korespondencji Stefana W. z jego bratem, w której nożownik wyznaje, że jest w złym stanie psychicznym.
Stefan W. domaga się również przeniesienia z celi "N" (dla szczególnie niebezpiecznych więźniów) do celi normalnej. W liście oskarża także sąd, prokuraturę oraz Służbę Więzienną za zabójstwo Pawła Adamowicza, tłumacząc, że on jest niewinny. Dodaje, że przez wcześniejsze skazanie go za napady z bronią "stał się wariatem".
To jednak nie koniec. Według ustaleń "SE", Stefana W. domaga się milionowego odszkodowania.
"Zacznę od dobrych wieści. Myślałem, że będę miał dożywocie, ale trzech biegłych psychiatrów uznało, że byłem niepoczytalny, to oznacza, że niedługo pojadę do szpitala, prawdopodobnie w Starogardzie Gdańskim, a tam co sześć miesięcy można wyjść. Posiedzę pewnie ze dwa lata i wyjdę” - brzmi fragment listu, który ujawniła wcześniej "Gazeta Wyborcza".
Dodajmy, że śledztwo w sprawie zabójstwa Pawła Adamowicza nadal trwa. Przesłuchiwani są kolejni współosadzeni, a Stefan W. został uznany za niepoczytalnego.