Zac Efron przeszedł imponującą metamorfozę od czasów, kiedy podrywał licealistki w "High School Musical". Były gwiazdor Disneya nabrał tężyzny, zapuścił brodę i zaczął przyjmować bardziej "poważne" role, jak chociażby seryjnego mordercy Teda Bundy'ego.
Nowe oblicze miał zaprezentować w serialu dokumentalnym "Killing Zac Efron", do którego prace ruszyły w grudniu na wyspie Nowa Gwinea. Projekt miał dokumentować 21 dni przygód aktora w "niebezpiecznej dżungli". Efron kulisy pracy pokazywał na Instagramie, gdzie uwiecznił podróż kajakiem, czy pozował uśmiechnięty z krokodylami. Niestety "survivalowa" przygoda na wyspie wkrótce zamieniła się koszmar - aktora dopadła groźna infekcja bakteryjna.
"Zac zaraził się bakterią Salmonelli, która doprowadziła do ostrej formy duru brzusznego. Od razu został przetransportowany samolotem do Brisbane w Australii, a przez moment istniało poważne zagrożenia życia" - zdradza źródło brytyjskiego "The Sun".
Na szczęście po kilku dniach intensywnego leczenia Zac zaczął odzyskiwać siły. Akor poczuł się na tyle dobrze, że dostał od lekarzy pozwolenie na długą podróż samolotem i wrócił na Święta Bożego Narodzenia do Stanów Zjednoczonych.
Myślicie, że będzie chciał wrócić na wyspę, by dokończyć projekt?