W 1912 roku doszło do ogromnej katastrofy, jaką było zatonięcie Titanica. Brytyjski transatlantyk zderzył się z górą lodową, a pamięć o nim jest wciąż żywa głównie dzięki produkcji Jamesa Camerona, który opowiedział historię "praktycznie niezatapialnego" statku. Wrak do dziś leży na dnie oceanu, a jego legendę z bliska mogą podziwiać nieliczni. Okazuje się jednak, że taka przyjemność niesie za sobą pewne ryzyko, bo niemal cały świat z zapartym tchem śledzi losy załogi, która na pokładzie łodzi podwodnej Titan zaginęła w pobliżu wraku Titanica.
Służby dokładają wszelkich starań, aby odnaleźć łódź, a eksperci poinformowali właśnie, że uważa się, że mogła zaplątać się ona we wrak Titanica. "The Sun" przytacza słowa byłego kontradmirała Chrisa Parry'ego, który powiedział w rozmowie ze Sky News, że sytuacja "jest niepokojąca".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Eksperci komentują szansę na uratowanie załogi zaginionej łodzi Titan
Łódź mogła zaplątać się we wrak Titanica, nie wiemy jeszcze dokładnie. Miejsce, w którym spoczywa wrak, jest niezwykle odosobnione. Jedyną nadzieją jest to, że statek-matka będzie miał rezerwowy statek, który może natychmiast zbadać, co tam się dzieje - mówił.
Nieco czarniejszy scenariusz przedstawił były dowódca Królewskiej Marynarki Wojennej, Ryan Ramsey, który w rozmowie z "Daily Mail" przekazał niepokojące wieści. Mężczyzna powiedział, że "nie ma sposobu" na uratowanie załogi, jeśli mały statek nadal znajduje się tysiące stóp pod wodą, ponieważ wymagana do tego technologia "nie istnieje". Mężczyzna dodał, że pozostaje nadzieja, że statek unosi się w wodzie, co sprawi, że służby ratunkowe będą go mogły lepiej zlokalizować. Dalej nawiązał do sytuacji, w której łódź osiadła na dnie, przyznając, że to najgorszy scenariusz.
O ile mi wiadomo, nie istnieje technologia umożliwiająca przeprowadzenie tak głębokiej operacji ratunkowej. Jeśli nadal można ich uratować, kończy im się powietrze i wytwarzają więcej dwutlenku węgla, który jest tutaj zabójcą - mówił.
Ramsey przyznał, że informacja o zaginięciu łodzi "zmroziła mu krew w żyłach". Stwierdził również, że oglądając nagranie maszyny Titan na YouTube, pomyślał, że "nie ma mowy, że mógłby nią popłynąć", mimo że większość życia spędził pod wodą.
W sprawie wypowiedział się również oceanograf David Gallo, który potwierdził, że problematyczna dla załogi może być temperatura i zmniejszający się poziom tlenu. Oceniono bowiem, że wystarczy go do czwartku. Niezaprzeczalnie problemem jest również to, że tak naprawdę nie wiadomo, gdzie dokładnie znajduje się Titan. Gallo zwrócił uwagę, że nawet, jeśli uda się zlokalizować łódź, to ratowanie załogi będzie niezwykle trudne, bo "woda jest bardzo głęboka". Przyznał nawet, że "to jak wizyta na innej planecie".
Nieco światełka w głębiny wpuścił natomiast Stephen McGinty, który stwierdził, że "istnieje nikła szansa na to, że ratownicy będą mogli przymocować linę do zaginionej łodzi przy pomocy zdalnie sterowanego pojazdu" i w ten sposób wyciągnąć zaginioną łódź podwodną.