Polskie kino w przeszłości broniło się świetnymi komediami. Tuż przed boomem na produkcje romantyczne i pseudozabawne komedyjki sygnowane przede wszystkim nazwiskiem Tomasza Karolaka, na wielkie ekrany trafiały filmy, przy których można było pośmiać się bez poczucia żenady. Wielu krytyków i widzów uważa, że ostatnim takim obrazem było dzieło Olafa Lubaszenki "Chłopaki nie płaczą".
Produkcja z 2000 r. zapisała się w historii rodzimej kinematografii przede wszystkim dzięki kultowym dialogom i świetnie rozpisanym rolom. Postać Gruchy wykreowana przez Mirosława Zbrojewicza, bezbłędna kreacja Michała Milowicza jako pseudogangstera Bolca czy wreszcie niewielka, choć niezwykle zapadająca w pamięć rola Tomasza Bajera jako Laski, sprawiają, że po ponad 20 latach wciąż chętnie zasiadamy przed telewizorami podczas powtórkowych emisji filmu.
Wojciech Klata zasłynął rolą Oskara w "Chłopaki nie płaczą". Debiutował jednak znacznie wcześniej
Określana mianem "polskiego Pulp Fiction" komedia Olafa Lubaszenki przedstawia trzy główne wątki, które w późniejszej części zgrabnie łączą się ze sobą. Bohaterem jednego z nich jest odegrany przez Macieja Stuhra młody skrzypek Kuba, który w nietypowy sposób pomaga swojemu nieśmiałemu koledze Oskarowi w znalezieniu wymarzonej dziewczyny. W postać niezdarnego chłopaka wcielił się Wojciech Klata.
Nie był to debiut filmowy 24-letniego wówczas aktora. Jego matka, która prowadziła w Warszawie młodzieżowy teatr "Kleks", starała się zaszczepić w nim artystyczną pasję już od najmłodszych lat. Podczas jednego ze spektakli wypatrzył go reżyser Krzysztof Gradowski, który zaproponował mu rolę w niezapomnianym "Panu Kleksie w kosmosie".
Wojciech Klata jako nastolatek współpracował z najznamienitszymi twórcami filmowymi. Skradł serca publiczności przejmującą rolą Pawełka w pierwszej części "Dekalogu" Krzysztofa Kieślowskiego. Pojawił się w "Liście Schindlera" Stevena Spielberga, a dzięki udziałowi w "Korczaku" Andrzeja Wajdy podobno kupił sobie stację dysków do ówczesnego hitu technologicznego, komputera Commodore. Najważniejszą produkcją w jego początkowej działalności aktorskiej było niewątpliwie "300 mil do nieba" w reżyserii Macieja Dejczera. Dzięki doskonałemu wcieleniu się w postać Grzesia otrzymał nominację do Złotych Lwów za pierwszoplanową rolę męską. Jego bezpośrednimi konkurentami w walce o nagrodę były legendy polskiego kina, Janusz Gajos i Gustaw Holoubek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wojciech Klata świadomie zrezygnował z aktorstwa
Po świetnie przyjętym przez publiczność debiucie komedii "Chłopaki nie płaczą", odtwórca roli Oskara zagrał jeszcze w serialu "Król przedmieścia" oraz krótkometrażowej produkcji "Obcy VI". Mimo licznych propozycji aktorskich od 2006 r. nie postawił kroku na planie filmowym.
Jeśli człowiek umie i lubi robić co innego, to nie ma powodu, by był aktorem do śmierci. Na tyle wcześnie zaczynałem grać, że byłem wolny od myśli, że aktorstwo to najwspanialsza rzecz, jaką można robić w życiu - opowiedział 5 lat później w rozmowie z kwartalnikiem "Fronda".
Mimo braku chęci do dalszego występowania przed kamerami, Wojciech Klata wyznał, że cieszy się z dotychczasowych dokonań i możliwości udziału w tak znaczących dla polskiego kina produkcjach.
Kiedy podejmowałem wybory, co będę robił w życiu i czego muszę się w tym celu nauczyć, to już wiedziałem, że aktorstwo to nie to, co chcę robić do końca życia. Zdawałem sobie sprawę z tego, że łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Aktor nie decyduje o tym, co robi. To człowiek stuprocentowo reaktywny. Ma naprawdę bardzo ograniczone możliwości decydowania o tym, co mówi i o czym - dodał w rozmowie.
Dość nieoczekiwanie Klata związał się z Telewizją Polską. W 2004 r. został zaangażowany w pracę nad realizacją teleturnieju dla młodzieży "Burza mózgów". Na antenie Dwójki prowadził 5-odcinkowy cykl publicystyczno-dokumentalny "System 09". Był też autorem talk-show "Socjopaci" emitowanym w TVP Kultura. Współpraca ze stacją była na tyle owocna, że w 2019 r. został jej dyrektorem.
Prywatnie Wojciech Klata wychowuje z żoną trójkę dzieci, choć bardzo mocno strzeże ich prywatności i unika opowiadania o swoim życiu pozazawodowym. Były aktor i socjolog w styczniu skończy 48 lat.
Pamiętacie jego rolę w "Chłopaki nie płaczą"?