Na światło dzienne wychodzi coraz więcej rewelacji dotyczących osób, nierzadko cieszących się popularnością w mediach, które kosztem innych gromadzą na swoich kontach ogromne sumy. Nie tak dawno portale plotkarskie rozpisywały się o manipulującym kobietami "oszuście z Tindera", aktualnie zaś w centrum uwagi znajduje się Żurnalista, zadłużony na kilkaset tysięcy. W gronie krętaczy znajduje się również nieco zapomniany Wojciech z Zanzibaru, który przez długi czas gościł w rajskim kraju polskich celebrytów.
Okazało się, że przedsiębiorczy hotelarz w przeszłości był skazany za oszustwa. Finalnie mężczyzna zmuszony był do zawieszenia działalności, o czym poinformował internautów w lutym tego roku. Polacy, którzy wcześniej zdążyli wykupić wycieczkę na Zanzibar, nie kryli swojego oburzenia nagłą decyzją i narzekali na brak jakiegokolwiek kontaktu ze strony Wojciecha.
Podejrzaną sprawę pod lupę wzięli dziennikarze "Uwagi" , którzy skontaktowali się z ofiarami hotelarskiego krętacza, określanego w reportażu jako Wojciech Ż.
Mieliśmy tu przyjechać na fajne wakacje, a teraz się boimy. Z tego co wiemy, właściciel nie płaci tutejszym ludziom już od 2 miesięcy. Nie wiemy jak wrócimy, my się po prostu boimy - mówiła jedna z Polek, która w lutym przebywała w obiekcie należącym do Wojciecha i znalazła się w trudnej sytuacji po nagłym komunikacie właściciela.
Głos zabrała również kolejna turystka, która na wakacje przyjechała z trzema innymi dorosłymi oraz dwójką dzieci (w tym 11-miesięcznym):
Na chwilę obecną nie ma kontaktu z nikim. Tu jest mnóstwo dzieci i one się boją - relacjonowała z zanzibarskiej plaży. Było dużo promocji, kiedy właściciel już wiedział, że ma problemy. Robił to po to, żeby zgarnąć jak najwięcej pieniędzy - wspominała, przypominając treść ofert Wojciecha.
Przebywający na miejscu goście z odrazą opisywali wygląd obiektów, mówiąc, że panował tam "jeden wielki syf", a warunki sanitarne były skandaliczne. Osoby oszukane przez mężczyznę żaliły się na poniesione straty finansowe - dwutygodniowe wakacje dla czteroosobowej rodziny to koszt 15 tysięcy złotych, ponadto trzeba było zapłacić za miejscową kryptowalutę, wymyśloną przez samego Wojciecha. W takim wypadku klientom trudno będzie uzyskać zwrot kosztów, ponieważ jak przyznała jedna z oszukanych kobiet, kupione "pieniądze" nie mają wartości. Mnóstwo osób znalazło się w niewygodnej sytuacji, zważywszy na to, że do tej pory właściciel zanzibarskiego "raju" nie nawiązał z nimi kontaktu w sprawie jakiejkolwiek rekompensaty.
W tej chwili uciekł jak tchórz - burzyła się kolejna ofiara oszusta.
Jak Wojciechowi z Zanzibaru udawało się przyciągać tłumy polskich turystów do swoich obiektów? Zdaniem jednej z osób biorących udział w reportażu, duże znaczenie miał jego wizerunek w mediach społecznościowych. Mężczyzna wykreował się na osobę godną zaufania, pokazując się w towarzystwie zadowolonych pracowników, dzięki czemu "wszystko wydawało się piękne". Wojciech, o czym pisaliśmy już wcześniej, bardzo lubił promować swoje wakacje w raju za pomocą występów wielu celebrytów...
Brzmi znajomo?