Wydana 23 marca książka Moniki Sobień-Górskiej Polscy miliarderzy. Ich żony, dzieci, pieniądze wywołała w branży rozrywkowej niemało zamieszania. Czytelnicy natychmiast rzucili się do porównywania historii zawartych w tekście, aby rozszyfrować, kto z finansowych elit może uchodzić za najbardziej zepsutego. Głośno zrobiło się o wyuzdanych orgiach we wszelkich możliwych konfiguracjach, problemach psychicznych potomstwa oraz wymienianych na "nowsze modele" małżonkach.
Temat głośnej publikacji wrócił na tapet przed paroma dniami za sprawą wywiadu, jakiego autorka udzieliła dziennikarzom "Polityki". Sobień-Górska poruszyła w nim historię pewnego "znanego majętnego człowieka", który ma ponoć w zwyczaju zajeżdżać do popularnych restauracji na rowerze. Tam najada się do syta i… nigdy nie płaci za posiłek. Rzekomo nie był to pojedynczy przypadek, tylko często przytrafiająca się przykrość.
Pytałam nawet właściciela tej restauracji, co on na to, ale tylko bezradnie rozkłada ręce. Tłumaczy, że nie wypada mu się domagać pieniędzy, że to znany człowiek, celebryta, że można to uznać za promocję restauracji, że tacy ludzie tu jadają - informuje dziennikarka.
Na pytanie, dlaczego osoby zamożne pozwalają sobie na tego typu chamstwo, gdy przeciętny zjadacz chleba na ich miejscu spaliłby się ze wstydu, Sobień-Górska odpowiada, parafrazując swojego informatora z kręgu bogaczy.
Jeden z moich rozmówców, robiący interesy z najbogatszymi, mówi, że wielkie pieniądze wygumkowują coś takiego jak wstyd czy ogłada i dają poczucie, że bogatemu wolno więcej, bo pieniądze czyszczą wszystkie grzechy świata.
Zdaniem dziennikarki w prawie wszystkich przeprowadzonych przez nią rozmowach przewijał się jeden wspólny wątek. Wiele osób najbliższych miliarderom podejrzewa ich o zaburzenia narcystyczne.
Przypomnijmy: Tak wygląda życie dzieci polskich miliarderów: NIANIE Z CHIN, czesne 100 tysięcy złotych za szkoły, depresje...
Oni w większości są narcyzami, z zaburzoną percepcją siebie samego i otoczenia. Wiele kompleksów odreagowują właśnie pogardą wobec biedniejszych od nich. Ich kobiety mówią, że w jakimś sensie rozumieją, że oni się tacy stali, bo żyją w nieprawdopodobnym stresie. To są faceci po kilku zawałach, którzy nie śpią, nie dojedzą. Fajnie jest mieć pieniądze, ale jeżeli dochodzi się do ekstremalnego poziomu, to jak w każdej skrajności wkrada się patologia - zauważa autorka książki.
Macie jakieś podejrzenia co do tego, kto może być owym turkuciem podjadkiem na rowerze?