Martirenti zaistniała w mediach po tym, jak pochwaliła się, że sprzedała swoją cyfrową miłość (cokolwiek to znaczy) za milion złotych. Przekonywała, że znalazł się chętny, który kupił niezamienny cyfrowy token za astronomiczną kwotę.
ZOBACZ: Poznajcie Martirenti, pozytywną fitnesiarę z prawie DWOMA MILIONAMI fanów na TikToku (ZDJĘCIA)
Po tym wyznaniu kariera Marty Rentel nabrała tempa. 27-latka wystąpiła w jednym z programów internetowego serwisu streamingowego TVN-u i zyskała nowych obserwujących. Poza tym została gwiazdą federacji FAME MMA - ma za sobą walkę z Martą Linkiewicz. Przy okazji powrotu do oktagonu Marti udzieliła wywiadu, który z pewnością zapamięta na długo...
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sylwester Wardęga, który przeprowadził rozmowę z Martirenti, znany jest z poruszania niewygodnych dla celebrytów tematów i komentowania internetowych dram. Postanowił wykorzystać to przy okazji wywiadu z Martą. Zapytał ją o słynną akcję, związaną z cyfrowymi tokenami i sprzedażą wirtualnej miłości. Widocznie zakłopotana Renti postanowiła spokojnie i z uśmiechem na twarzy opowiedzieć genezę głośnego projektu.
Nie spodziewałam się tego pytania, zapomniałam już o tym. Teraz jest przypał, bo muszę się wytłumaczyć jakoś - rozpoczęła uśmiechnięta.
Swoją opowieść rozpoczęła od zaznaczenia, że do projektu związanego ze sprzedażą tokenów, wprowadził ją i przekonał jej serdeczny kolega, Bartosz Sibiga, właściciel agencji influencer marketingu. Okazało się, że współpracuje z firmą sprzedającą cyfrowe tokeny i zaoferował jej współpracę.
To był ich pomysł, aby sprzedać moją wirtualną miłość. Zgodziłam się, bo bardzo się lubimy i mu ufam. Dostałam pieniądze, ale nie takie, jak było mówione - wyznała szczerze Rentel.
Wardęga skomentował, że w takim razie Martirenti oszukała fanów, a tajemniczego kupca pewnie wcale nie było. Celebrytka potwierdziła, a swoją rolę w projekcie określiła, jako "bycie modelką w akcji marketingowej".
Można tak powiedzieć, że okłamałam i mogę teraz przeprosić za to widzów. Nie chce mi się tłumaczyć z tego. Nie uważam, żebym zrobiła komuś krzywdę tym (...) Jeżeli ktoś się czuje skrzywdzony tą akcją marketingową, jest mi przykro, mogę przeprosić. Dla mnie to nie było tak, że ja coś komuś wciskam - tłumaczyła Marta, a atmosfera w studiu robiła się coraz bardziej nerwowa.
Wardęga zapytał influencerkę, czy skrzywdził ją swoimi pytaniami. Podkreślił, że poruszył sprawę, bo nigdy nie została przez Martrenti wyjaśniona. Ta odpowiedziała, że nie mogła tego zrobić, po czym zalała się łzami.
Przykro mi się zrobiło, bo się po prostu na to zgodziłam i już minęło od tego ponad rok. Nie przypuszczałam, że non stop będzie ktoś się o to pytać (...). Nie mam siły rozmawiać na ten temat. To nie jest problem do ciebie, po prostu nie chce mi się o tym rozmawiać, to są moi dobrzy znajomi. Żałuję po prostu - wyznała zapłakana.
Wybaczycie Marcie?