W mediach społecznościowych influencerzy kreują często idealną rzeczywistość. Gdyby jednak poszukać nieco głębiej, prędko okazuje się, że za warstwą cukierkowej codzienności, kryje się ludzka, czasem bardzo trudna historia. O swojej przeszłości z niespotykaną dotąd szczerością opowiedziała niedawno Monika Kociołek. Obserwowana przez miliony internautów 20-latka wyznała w rozmowie z Żurnalistą, co było powodem przerwania przez nią nauki, oraz jak wpłynęły na nią traumy, które wyniosła z rodzinnego domu.
Jeżeli chodzi o szkołę, to jedyne co ja mówiłam w internecie, to że "hahaha nie skończyłam liceum". To było takie… Bardziej śmianie się. Nie mówiłam nigdy, dlaczego tak się wydarzyło. Nie chcę się usprawiedliwiać, że miałam jakieś przeżycia, przez które nie mogłam się uczyć. Faktycznie po części tak było, ale z drugiej strony wiadomo, że byłam leniwa. Jest ta druga strona medalu, która jest moim zaniedbaniem. Byłam leniwa, to na pewno. Zawsze się spóźniałam. To mój minus odkąd pamiętam. Do przedszkola się spóźniałam. Do szkoły. Dzisiaj też się spóźniłam. Bardzo niską miałam frekwencję w szkole. Opuszczałam, nie chodziłam, starałam się mieć taką frekwencję, żeby po prostu zdać, bo przez frekwencję też można nie zdać.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Monika nie zawsze była jednak złą uczennicą. Na początku swojej edukacji rok do roku stawała do walki o pasek na świadectwie. Niestety wszelkie starania zniweczył koszmar, którego doświadczała w domu.
W podstawówce bardzo się starałam, żeby mieć dobre oceny, żeby mieć pasek. Zawsze mi do paska brakowało, ale bardzo się starałam. Ponad cztery było. To, że tam opuszczałam czasem czy nie uczyłam się na jakieś sprawdziany, to była też zasługa tego, że po prostu… - tu Monika zrobiła kilkunastosekundową pauzę. - Bardzo dużo kłótni było w domu u mnie. Ja też byłam najmłodsza z rodziny. Mam starszą siostrę. Jej dużo zawdzięczam. Te wszystkie kłótnie działy się, odkąd pamiętam. Taki najgorszy okres był, gdy miałam od 9 do 12 lat. Moja siostra była prawie pełnoletnia. Ona mnie zawsze broniła. Moją mamę broniła. Była taka twarda, miała mocny charakter. Była oparciem dla mnie i dla mojej mamy. Ogólnie było ciężko. Nieraz była taka sytuacja, że na przykład miałam na drugi dzień sprawdzian, chciałam się na niego uczyć, ale cały dzień od południa do nocy kłótnia. Rzucanie talerzami. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale ten najgorszy okres przed rozwodem był dla mnie mega stresujący. Głównie dla mojej mamy było to ciężkie - opowiada przez łzy influencerka.
Źródłem większości problemów w domu Moniki miała być choroba alkoholowa jej ojca.
Mój tata jest alkoholikiem. Za każdym razem, gdy z kimś rozmawiam, to słyszę "mój tata też jest". Bardzo dużo dzieci i młodzieży w tym momencie ma ojców alkoholików, wie, jak to jest. Nienawidzę alkoholu, do tej pory mój tata się z tym zmaga. Został sam. Ma bardzo poważne problemy zdrowotne. Mój tata był w szpitalu kilka razy na przestrzeni [paru lat] właśnie przez alkohol. Był już w takim złym stanie, że moja mama mówi, że ona nie wie, czy za kilka dni nie będzie już koniec. Mimo tego, ile on nam krzywdy wyrządził, to jest nadal mój ojciec. Tak czy siak, go kocham i ciężko mi się patrzy, jak on się truje tym alkoholem. (…) Osoba, która wlewa w siebie tyle tego alkoholu, to wyżera mu to szare komórki. Taka osoba inaczej myśli. Zmiany w jego zachowaniu właśnie pod tym kątem [są zauważalne].
Choć Monika nie widzi szansy na poprawę stanu swojego rodzica, to i tak docenia, że potrafił sam przed sobą przyznać, że zmaga się z nałogiem.
Zrozumiał, że jest uzależniony. (…) Dwa miesiące temu pierwszy raz po tylu latach usłyszałam od niego: "Tak, wiem, wiem, że jestem uzależniony". Ja byłam w takim szoku. Ale najgorsze jest to, że nic się z tym nie da zrobić. Nikt mu nie przegada. Mimo że on to wie, to nie da się z tym nic zrobić.
Rozwód rodziców niestety nie był rozwiązaniem na wszystkie problemy, które trapiły rodzinę Moniki. Jej matka była zmuszona do emigracji zarobkowej. W efekcie ich kontakt znacznie osłabł. W najbardziej wrażliwym okresie dorastania Monika została sama.
Moi rodzice wzięli rozwód, jak miałam 12 lat. Zaczęłam się buntować, jak poszłam do gimnazjum. Moja mama wyjechała. Nie mieszkała wtedy z nami. Dla mnie to tak wyglądało, że nas odwiedzała, co jakiś czas. Ona mówiła, że dalej z nami mieszka, ale po prostu jeździ tam do pracy i na weekendy będzie przyjeżdżała. I faktycznie na początku tak było, że przez pierwsze pół roku przyjeżdżała co tydzień na weekend. Później to się już zmieniało. Była co dwa, trzy tygodnie, co miesiąc, co dwa. Bunt się zaczął, jak mama wyjechała. (…) Nie było jej w takim okresie, w którym powinna mnie wychować.
To właśnie pod nieobecność matki Monika weszła w okres młodzieńczego buntu. Nie było nikogo, kto mógłby ją w porę powstrzymać. W takiej sytuacji trudno się oburzać na przedwczesne zakończenie edukacji.
Moje wypowiedzi brzmiały tak jakbym była dumna z tego, że nie skończyłam szkoły. A ja to trochę próbowałam obrócić w żart, może niesłusznie, może to było głupie. (…) Było dosyć mocno. Nikt nie miał nade mną kontroli. Moja siostra nie była moją matką, więc nikt od niej nie oczekiwał, że będzie pełnić tę funkcję. Więc ja sobie hulałam. Zapraszałam znajomych co weekend. Zaczęły się pierwsze imprezy, pierwszy alkohol. (…) Zaczęło się opuszczanie szkoły. W gimnazjum miałam już problemy z nauką. Nie chciałam się uczyć. Miałam na wszystko wywalone. (…) W gimnazjum byłam wyśmiewana. (…) Że byłam deską. Ja się bardzo późno zaczęłam rozwijać. To był mój bardzo duży kompleks. (…) Zawsze byłam wyzywana. Za mój nos. Za rzeczy, na które nie miałam wpływu. Chcę moją widownię uczyć, że są jeszcze w trakcie dojrzewania, żeby się nie przejmowali. (…) To są rzeczy, na które my kompletnie nie mamy wpływu - deklaruje dziś gwiazda młodego pokolenia.