Pięć lat temu Marina Łuczenko-Szczęsna i Wojciech Szczęsny postanowili spędzić "egzotyczne" święta w Tajlandii. Rok później Boże Narodzenie małżonkowie również planowali świętować w ciepłych krajach, jednak celebrytka nie wyobrażała sobie świąt z dala od rodziny. W jednym z wywiadów żaliła się wtedy, że musi zdecydować, gdzie chce spędzić święta, do wyboru mając Warszawę, Londyn i Rzym. Ostatecznie para zorganizowała Wigilię w swoim warszawskim apartamencie. Z kolei zeszłoroczne święta familia Szczęsnych spędziła we Francji, gdzie szalała na stoku, przy okazji prezentując na instagramowych fotkach markowe ciuszki.
W tym roku gwiazda znów zapragnęła zorganizować przyjęcie w rodzinnym gronie w swoim apartamencie, dlatego też dwa dni przed Wigilią wezwała do domu lekarza, który przeprowadził wśród jej najbliższych badania na obecność koronawirusa, co 31-latka nie omieszkała zresztą zrelacjonować na Instagramie.
Rodzinne badania przedświąteczne. W domku bezpiecznie - powiedziała 31-latka w relacji na InstaStory.
Po wizycie doktora celebrytka z werwą zabrała się za dekorowanie swojego gniazdka. Najpierw Łuczenko pokazała spersonalizowane bombki, które zamówiła specjalnie na tę okazję. Te "dla Wojtka" były w kształcie piłkarza, z kolei te "dla Mariny" - w kształcie mikrofonu. Potem piosenkarka przeszła się po salonie, żeby zademonstrować fanom efekty swojej ciężkiej pracy.
Mąż w pracy, a ja dalej przystrajam - powiedziała, pokazując telewizor, w którym emitowany był mecz.
Marina pokazała też efektowne wieńce, którymi przystroiła kominek, a także figurki dziadków do orzechów i Mikołaja.
Kominek, a tutaj piękny wieniec - ekscytowała się.
A Wy chcielibyście spędzić święta w takiej aranżacji?