Media mają to do siebie, że od lat interesują się osobami sławnymi i bogatymi. O ile wizerunek większości polskich miliarderów jest jawny i można bez problemu sprawdzić, jak wygląda ich bajkowe życie i jak się prezentują, to są jednak pewne wyjątki. Bywa bowiem tak, że wiodą życie z dala od medialnego zgiełku i na własną prośbę odmawiają publikacji własnego wizerunku.
Tomasz Biernacki do najbogatszy Polak. Nikt nie wie, jak wygląda
Do dość niecodziennej sytuacji doszło jednak w tegorocznym rankingu "Wprost", gdzie najbogatszym Polakiem został Tomasz Biernacki, potentat w branży nieruchomości i właściciel sieci sklepów Dino. Problem w tym, że mężczyzna nigdy nie pokazał się publicznie i jego wizerunek do dziś pozostaje tajemnicą.
Nie wiadomo więc, czy wysoki, czy niski. Czy blondyn, czy brunet. Gdzie mieszka, jak spędza wakacje, czym jeździ i w końcu - czego tak panicznie się boi, że z mediami rozmawiać nie chce - pisała biznesowa sekcja "Wprost".
Jego kontrahenci oczywiście wiedzą, jak wygląda, ale za żadne skarby nie zamierzają zdradzać tej tajemnicy. Wiadomo jedynie, że mieszka pod Krotoszynem, a pierwszy biznes rozkręcał pod koniec lat 90. w Gostyniu. Dziś, już jako najbogatszy Polak, wciąż chce pozostać anonimowy i próżno szukać jego zdjęć w sieci. W branży panuje z kolei zmowa milczenia.
Szalenie ceni sobie prywatność - miał stwierdzić jeden z biznesmenów, z którymi starał się porozmawiać wspomniany tygodnik.
Majątek Tomasza Biernackiego. Oto, na czym się dorobił
Nie jest tajemnicą, że sporą część majątku Biernackiego stanowią zyski z biznesu, który przed laty rozkręcał. Dziś jest głównym udziałowcem sieci Dino, której giełdowy kurs wzrósł rok do roku o ponad 13 procent. Zgodnie z danymi z Krajowego Rejestru Sądowego, Tomasz zajmuje się też wynajmem nieruchomości w ramach kilku spółek, a nawet zainwestował w poznańską mleczarnię.
Lista jego biznesów jest oczywiście dużo dłuższa, bo widnieje w rejestrach aż 20 spółek, co przełożyło się na pokaźny majątek, o którym informował "Wprost". Według szacunku tygodnika było to aż 15,3 miliarda złotych, dzięki czemu Biernacki prześcignął m.in. Zygmunta Solorza czy Michała Sołowowa, również czołowych polskich przedsiębiorców i inwestorów.
Tomasz Biernacki unika mediów jak ognia. Tak mówią o nim inni
Współpracownicy Biernackiego wprost twierdzą, że ten nigdy nie zgodzi się na wywiad i ochrona prywatności to dla niego sprawa nadrzędna. Wiadomo więc o nim stosunkowo niewiele, a lokalna społeczność chwali jego decyzję o trzymaniu się z daleka od mediów. Na łamach portalu Krotoszyńska opublikowano natomiast wypowiedź jednej z kobiet, które miały okazję poznać jego i żonę.
Kiedyś on i jego żona robili zakupy w Dino w Kobiernie. Teraz przenieśli się do Rozdrażewa. Głównie jego żonę można spotkać, normalna, sympatyczna babka, zawsze dzień dobry powie. Biernacki to niby takim czarnym helikopterem nad Krotoszynem lata, ale ja tam nie wiem, czyj ten helikopter. No, ale parę razy widziałam, to może faktycznie jego - padło w tekście z czerwca tego roku.
Była pracownica sklepu Dino w Krotoszynie wspomina, że nawet oni nie wiedzą, jak wygląda Biernacki. Tego, jak wyglądało to z jej perspektywy, dowiadujemy się na łamach kieleckiej "Gazety Wyborczej". Mówiła też o siedzibie Dino, w której zadbano, aby sekret jego tożsamości się nie wydał.
Wysoki, oszklony budynek, w którym ma gabinet, otoczony jest płotem i nawet nie widać parkingu. Przynajmniej z mojej perspektywy. Może bywał u nas? Zwykli pracownicy nie wiedzą, jak on wygląda, więc go nie rozpoznają. Wiele osób opowiadało, że ma sekretne drzwi, którymi przemyka do swoich pomieszczeń. Nikt nigdy nie wiedział, czy jest w firmie. Chyba że lądował jego helikopter - mówiła.
Tych, którzy zaczynają wątpić, czy Tomasz Biernacki faktycznie istnieje, uspokaja z kolei burmistrz Krotoszyna w tym samym medium.
Istnieje. Znam go osobiście i czasami spotykam - zapewnia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wstydliwy epizod w życiu Biernackiego. Rozpisywały się o tym media
Nie wiadomo, czy Biernacki ma inne powody do ukrywania wizerunku niż sama troska o prywatność. Faktem jest natomiast, że w 2008 roku głośno było o wypadku samochodowym w Krotoszynie na ulicy Ostrowskiej, a zdjęcia uszkodzonego ferrari momentalnie obiegły sieć. Informowano wówczas, że auto prowadził "krotoszyński biznesmen" pod wpływem alkoholu i usłyszał w tej sprawie wyrok.
Jest wyrok w sprawie głośnego wypadku krotoszyńskiego biznesmena. W kwietniu ubiegłego roku rozbił on swoje ferrari na płocie jednej z tutejszych posesji. Ranny został pasażer auta. Biznesmen, 35-letni właściciel sieci sklepów jechał pod wpływem alkoholu. Sąd Rejonowy w Krotoszynie skazał go na rok i trzy miesiące więzienia w zawieszeniu, 12 tysięcy złotych grzywny, zobowiązał do przekazania na cele społeczne 5 tysięcy złotych, oraz zakazał prowadzenia pojazdów mechanicznych na okres 3 lat. Sąd zdecydował również o podaniu treści orzeczenia do publicznej wiadomości. Wyrok nie jest prawomocny - donosiło w 2009 roku Radio Centrum.
Media szybko wydedukowały o kim mowa i zastanawiały się, czy to ten wstydliwy epizod mógł być powodem, dla którego Biernacki unika mediów. Swego czasu Tomasz miał też ponoć inną, bardziej "imprezową" stronę.
Swego czasu to był bardzo imprezowy człowiek. No lubił się zabawić. Teraz już mniej - twierdził rozmówca portalu Money.
Nie są to zresztą jedyne pytania, które rodzą się w głowie dziennikarzy. Prawdopodobnie pozostaną one jednak bez odpowiedzi. Biernacki nie jest bowiem zainteresowany obecnością w mediach.
Mówi, że zawsze unikał rozgłosu. Skupia się na biznesie. Twierdzi, że można zajmować się albo pracą, albo sławą. To zwykły człowiek - mówił na łamach kieleckiej "Gazety Wyborczej" Franciszek Marszałek, burmistrz Krotoszyna.