Kampania wyborcza trwa, a polityczni giganci kolejny raz udowadniają, że wszystkie chwyty są dozwolone. Jeszcze nie tak dawno Zjednoczona Prawica krytykowała opozycję za stworzenie generatora memów z Jarosławem Kaczyńskim, a zaledwie kilkanaście dni później prezes PiS udowodnił, że sam jest dużo lepszy w tworzeniu memów z samym sobą. Sęk w tym, że nie do końca świadomie.
Jarosław Kaczyński wyśmiany w "Faktach" TVN-u. Tak to skomentował Piotr Kraśko
We wtorkowym wydaniu "Faktów" TVN-u pojawił się materiał Macieja Mazura, w którym dziennikarz przyjrzał się produkcji przeróbek słynnego już nagrania z prezesem PiS w roli głównej. Przypomnijmy, filmikiem, w którym Kaczyński rozmawia przez telefon, docelowo chciano uderzyć w Donalda Tuska, jednak internauci dużo bardziej skupili się na "aktorstwie" polityka. Chwilę później ruszyła produkcja memów.
Najpierw jest ambasada Niemiec. Potem telefon, kot, a prezes PiS mówi o Tusku. Co mogło pójść nie tak? Obsada, dialogi - wszystko świetne. Kot bardzo wiarygodny. Ale to chyba pierwszy przypadek w historii kina, kiedy sequele są jeszcze lepsze od pierwowzoru - zapowiedział materiał Piotr Kraśko.
Zobacz także: "Wiadomości" TVP wyciągnęły KOMENTARZ UŻYTKOWNIKA Pudelka jako "ŹRÓDŁO" w materiale wymierzonym w Donalda Tuska!
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sensu reportażu chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć: PiS nagrał spot wyborczy, internauci szybko zabrali się za przeróbki i wyszło momentami zabawnie. Temat podchwycili nawet politycy opozycji, którzy zaczęli nagrywać własne wersje "rozmowy" prezesa PiS. Po emisji materiału oczom widzów ukazał się nieco rozbawiony Kraśko, który pozwolił sobie też na drobną dygresję.
No były kampanie, po których do historii przechodziły naprawdę ciekawe debaty liderów. Po tej też może zostać rozmowa, ale przez telefon. Której nie było - podsumował kąśliwie.
Warto wspomnieć, że Kraśko może nawiązywać do faktu, iż od niedawna telewizja TVN podjęła się organizacji debat przedwyborczych, w których wystąpili politycy prawie wszystkich partii ubiegających się o miejsca w Sejmie. Prawie wszystkich, bo PiS od początku bojkotuje wspomniane spotkania, a rządzących reprezentują na nich jedynie puste miejsca.