W ostatnich tygodniach przekonaliśmy się, że ani sława, ani pieniądze nie są w stanie zatrzymać rozprzestrzeniania się koronawirusa, który w zaledwie kilka miesięcy wywrócił życie miliardów ludzi na całym świecie do góry nogami. Kryzysowa sytuacja mocno odbiła się między innymi na artystach: w związku kolejnymi przypadkami zachorowań (i zgonów), rząd podjął decyzję o zamknięciu szkół, kin i teatrów, pozostawiając wiele osób uprawiających wolne zawody bez środków do życia.
Dwa miesiące temu Krystyna Janda świętowała dziesięciolecie zarządzanego przez siebie Och-Teatru w Warszawie. Z tej okazji aktorka gościła w programie Dzień Dobry TVN, gdzie opowiadała Dorocie Wellman o swojej misji i znaczeniu działalności teatralnej dla całego społeczeństwa.
Postanowiliśmy skontaktować się z aktorką i zapytać ją, jak ona i jej zespół radzą sobie w tych wyjątkowo trudnych czasach. Odpowiedź gwiazdy nie pozostawia złudzeń: 67-latka boi się o przyszłość zarówno swojego, jak i całej reszty polskich teatrów. Janda przyznała, że nie wie, czy może liczyć na pomoc rządu (do którego, jak wiadomo, nie pała szczególna sympatią).
Wszyscy czekamy, liczymy straty, klienci zwracają bilety - wyjawiła. Nie jesteśmy firmą, więc jako fundacja nie wiemy nawet, czy i jakiej pomocy możemy się spodziewać od państwa. Jest ciężko, ale aktualnie wszystkim jest ciężko, szczególnie służbie zdrowia - podkreśliła.
Trzymacie kciuki za teatr Jandy?