Przy okazji ostatniej wizyty w Opolu Edyta Górniak między słowami zdradziła fanom, że mama wymierzała jej kary cielesne za nieposłuszeństwo. To intymne, jakby nie patrzeć, wyznanie wokalistka poczyniła absolutnie mimochodem, oprowadzając swoich fanów z Instagrama po starówce rodzinnego miasta. Niemniej jednak wyznania córki dotarły ponoć do jej mamy oraz ojczyma, którzy najwyraźniej nie zgadzają się z jej wersją wydarzeń. Tak przynajmniej zdaje się twierdzić Elżbieta Zapendowska - wieloletnia mentorka Edyty oraz przyjaciółka rodziny.
Nie jest mi obojętne to, co mówi Edyta, bo znam ją od niemal 37 lat, tak samo jak jej rodziców. To słowa mocno niesprawiedliwe i krzywdzące. Nie tylko ja jestem nimi zszokowana. (...) Rozmawialiśmy [z jej rodzicami] przez telefon. Byli zdruzgotani - mówi w rozmowie z Pomponikiem Zapendowska.
Trenerka emisji głosu potwierdziła, że była gościem na ślubie pani Grażyny, mamy Edyty. Według jej relacji, wokalistka miała podchodzić do niej i do swojego ojczyma, tuląc się czule i nazywając ich "mumulką i tatulkiem". Zdaniem pani Elżbiety jest to wystarczający dowód na to, że Górniak wcale nie była krzywdzona w rodzinnym domu.
Według Zapendowskiej olbrzymim problemem Edyty jest to, że zazwyczaj plecie, co jej ślina na język przyniesie, czym często krzywdzi swoich najbliższych. To właśnie ponoć tego typu wyskoki miały zniechęcić do gwiazdy ogromną część rodzimej branży rozrywkowej.
Edyta ma naprawdę ogromny talent, który wznosi ją do góry i jednocześnie rujnuje jej otoczenie, a w szczególności bliskie osoby, które potrafią jej bez końca wybaczać. Ma w sobie wielką wrażliwość, która sprawia, że nie kontroluje emocji i słów. Rodzice trwają przy niej mimo wszystko, bo ją bardzo kochają, ale w branży jest już niewiele osób, które chcą z nią pracować. Odsunęli się wszyscy, od kompozytorów, po autorów tekstów, asystentów, makijażystki... Zwyczajnie się boją, że wcześniej czy później Edyta uderzy w nich słowem.
Tak też podobno stało się tym razem z rodzicami Edyty. Zapendowska bez skrupułów zdradza portalowi plotkarskiemu, że mama Górniak płakała jej do słuchawki. Mało subtelnie zasugerowała też, że piosenkarka nie utrzymuje z rodziną stałego kontaktu.
Słyszałam po drugiej stronie słuchawki płacz pani Grażyny Jasik, mamy Edyty. Jest teraz ciężko chora, a jej mąż przeszedł niedawno poważną operację. Żyją bardzo skromnie. Oboje potrzebują spokoju i wsparcia od dzieci. Jedna z ich córek mieszka niestety w Londynie - była u nich niedawno, druga nie widziała ich od dłuższego czasu. Mimo to nie tracą nadziei.
Jurorka Idola i Must Be The Music na koniec spróbowała uderzyć w czułe tony, odnosząc się do bogobojnej strony charakteru Edyty. Nie omieszkała nawet zagrozić jej świętymi przykazaniami.
Przekażcie jej, proszę, takie słowa: Edyto, jesteś osobą wierzącą, więc proszę, czcij ojca swego i matkę swoją. To jedno z dziesięciu przykazań bożych. Czekam teraz, aż po tych słowach uderzysz we mnie, choć kto wie, może stanie się inaczej? - zaapelowała do Górniak Zapendowska.
Myślicie, że Edycie spodoba się taka próba nawiązania kontaktu?