Z początkiem grudnia Daniel Martyniuk, za pośrednictwem instagramowej relacji, oczernił swojego ojca, zarzucając mu, że nie rozpieszcza jedynaka w wystarczający sposób, dogadzając tym samym "wszystkim innym".
Kocham cię, tatusiu, pozdrawiam cię. Dawaj jeszcze innym wszystkim, żeby wszyscy mieli super, tylko żeby twój własny syn nic nie miał. Dawaj jeszcze. F*ck you — wypalił na InstaStory.
Głos w sprawie zabrała cała familia, w tym żona Daniela, która nie szczędziła gorzkich słów wobec matrony rodu. Nie minęły dwa tygodnie, a "król disco-polo" postanowił pierwszy wyciągnąć rękę i zadeklarował w rozmowie z Pudlem, że w święta zamierza podzielić się z marnotrawnym synem opłatkiem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zenek Martyniuk demaskuje wycieczkę syna do Kalifornii
Jakże duże zaskoczenie wywołały kolejne publikacje młodego Martyniuka, który w okresie przedświątecznym pozdrawiał obserwatorów z Parku Yosemite w Kalifornii. Zbieżność dat nie wydawała się przypadkowa, biorąc pod uwagę, że Zenek kolędował wtedy z pozostałymi artystami w USA i Kanadzie. Czyżby Martyniuk uległ zachciankom syna?
ZOBACZ TAKŻE: Daniel Martyniuk jednak dotarł do Ameryki. Pokazał, jak eksploruje narodowy park w Kalifornii. "Jestem cały zgrzany"
Nic bardziej mylnego. Jak się okazało, "sprytny" Daniel opublikował w mediach społecznościowych archiwalne nagrania z ubiegłego roku. Według relacji Zenka jego pierworodny spędził święta z rodziną, a zamiast rózgi dostał prezent, który sam sobie kupił.
Bardzo dobrze spędziłem święta. Rodzinnie. Byliśmy w swoim domu w Białowieży, byliśmy też w Bielsku Podlaskim, spotkaliśmy się z rodziną i w piątek wieczorem wróciliśmy do Grabówki. On tam był w ubiegłym roku, ale teraz wstawił filmik, jak był w okolicach Los Angeles czy San Francisco. Teraz był z nami w domu — skomentował dla "Faktu" Martyniuk.