Karolina Cichocka vel Glorianka to jedna z barwnych postaci internetowego światka patoinfluencerów. "Celebrytka" zasłynęła znajomością z Martą Linkiewicz i była powierniczką jej sekretów w starych, imprezowych czasach. Niestety ich drogi się rozeszły po tym, jak Cichocka rzekomo ukradła futro przyjaciółce. Glorianka raczej nie pamięta owego występku, ponieważ była byt zamroczona używkami.
Przez ostatnich 8 lat ćpania i picia dzień w dzień potrafiłam poznawać ludzi, bawić się z nimi i za każdym razem się im przedstawiałam, bo zwyczajnie ich nie pamiętałam - wyznała Karolina na InstaStory po tym, gdy już trafiła do MONARU.
Długie miesiące w ośrodku leczenia uzależnień zupełnie odmieniły naczelną warszawską imprezowiczkę. Cichocka zaczęła propagować sport oraz zdrowy styl życia. Otwarcie mówiła też fanom, jak destrukcyjnie nałogi wpływały na jej życie.
Nie radziłam sobie sama ze sobą i uważam, że była to najlepsza decyzja, jaką kiedykolwiek w życiu podjęłam. Przyjeżdżając tutaj ponad 8 miesięcy temu, nie potrafiłam się wysłowić. Jedyne co mówiłam, to ku*wa. Było ze mną tragicznie - twierdziła.
Kilka tygodni temu szczęśliwa Glorianka opuściła MONAR i podzieliła się tą wieścią na Instagramie. Pogratulowały jej wówczas koleżanki influencerki (m.in. Honka Biedronka) oraz setki followersów. Niestety przedstawiciele owej "grupy wsparcia" okazali się mieć bardzo krótką pamięć. Ostatnio, gdy Cichocka zapytała, w jaki sposób może spędzić wolny czas w Krakowie, większość fanów zasugerowało jej... libację alkoholową. Zirytowana celebrytka wygłosiła tyradę na InstaStory.
Słuchajcie, dostaję masę tych odpowiedzi na pytanie, co można robić w Krakowie i "kocyk piwko must have" , "drineczek, Cubano, mojito", "szampanik"... Nie wiem, czy słuchacie, co ja mówię. Nie spożywam alkoholu do końca życia! Nie proponujcie mi tego. Albo "wpadaj do mnie na melanż", a wcześniej miałam wiadomości "gratuluję terapii"... Mega! - złościła się Glorianka.
Myślicie, że fani powinni okazać jej więcej wsparcia?