W ciągu 7 lat obecności na antenie MTV bohaterowie kontrowersyjnego hitu Warsaw Shore zdążyli już na dobre uściełać sobie gniazdko w polskim show biznesie. Daleko im co prawda do gwiazd grubego kalibru, jednak ich pijackie wyczyny i przygody w "bzykalni" zapewniły im wystarczającą liczbę fanów, aby mogli z powodzeniem utrzymywać się ze sprzedaży wątpliwej jakości produktów za pośrednictwem Instagrama - no cóż, każdy orze, jak może. Mało kto spodziewał się jednak, że członkowie "Ekipy z Warszawy" kiedykolwiek staną się inspiracją dla czegoś więcej niż wulgarnego mema. W tej kwestii nieźle zaskoczyła nas ostatnio weteranka programu - "Mała Ania", która właśnie szykuje się do powitania na świecie swojej... biografii.
Wizja drzew ścinanych wyłącznie po to, aby na ich szczątkach wydrukowano powieść inspirowaną wyboistym życiorysem celebrytki wyraźnie nie przypadła do gustu sporej części internautów, którzy swoje rozgoryczenie postanowili wyrazić w sekcji komentarzy na instagramowym profilu Aleksandrzak. Nie obyło się bez słów ostrej krytyki.
"Przecież twoje życie to siedzenie w domu, pieseczek i zdjęcia na Instagrama, plus dwa razy w roku "Warsaw Shore". O czym tu pisać? Przecież nie robisz w swoim życiu nic ciekawego, nie masz żadnych zainteresowań, po co tracić papier na coś takiego? To tak jakby opisać życie Katarzyny z Pcimia Dolnego. Niby można, ale w jakim celu"? - napisała jedna z użytkowniczek portalu.
Przyrównanie do "Katarzyny z Pcimia" musiało mocno nie spodobać się Ani, która natychmiast przystąpiła do kontrataku, również nie przebierając w słowach.
"A ty to wiesz, bo widzisz to na Insta, nie? Haha, wybacz, że nie dodaję jak ty codziennie śniadania i koloru g..na, które robię. Oj desperatko, ale po co te nerwy? Nie widzisz mojego życia, bo dostajesz tylko tyle, na ile zasługujesz, czyli nic. Dlatego nie wiesz, jakie mam pasje. Instagram traktuje jako zarobek, nie jak miejsce do spowiadania się wam z tego, co robię. Jak byś troszkę mózgu użyła, to byś wiedziała, że im mniej wiesz, tym lepiej śpisz, prostaczko" - poradziła swojej antyfance.
Odpowiedź ta natomiast wywołała reakcję kolejnej obserwatorki Aleksandrzak, która poczuła się ponoć zraniona na myśl, że jej idolka posługuje się Instagramem wyłącznie w celach zarobkowych, nic sobie nie robiąc z możliwości bliskiego kontaktu z fanami.
"Dobrze wiedzieć.Fani będą zachwyceni, że są tu dla ciebie tylko dla zarobku i dostają to, na co zasługują. Czyli nic" - czytamy.
Myślicie, że epizod z obrzucaniem anonimowych internautów inwektywami będziemy mogli znaleźć w biografii "Małej Ani"? Może uzbiera się materiał na trylogię?