Tak jak Ewa Chodakowska przetarła szlaki podążającym jej śladem fitness influencerkom, tak o Marcie Linkiewicz mówić można jako o protoplastce zgoła odmiennego gatunku internetowych gwiazd, a mianowicie patocelebrytów. Dni dokumentowania wielodniowych libacji i publicznego chwalenia się uprawianiem nierządu za "10 koła" Marta ma już, co prawda, za sobą, jednak jej najnowsze przedsięwzięcia udowadniają, że w 23-latce nadal tli się płomień spontanicznego szaleństwa.
W ostatni poniedziałek gwiazdka pochwaliła się na Instagramie spektakularnym efektem wizyty w salonie fryzjerskim. Tym razem udało jej się przekonać stylistę do pójścia na całość i ogolenia jej głowy na tzw. "jeża". Tak gwałtowna zmiana stała się inspiracją do licznych internetowych debat, w których użytkownicy sieci spekulowali, że Marta Linkiewicz może przechodzić obecnie załamanie, a jej odważny gest ma odzwierciedlać ogolenie się na łyso Britney Spears w 2007 roku.
W środę patocelebrytka ponownie uaktywniła się na Insta, po raz kolejny dokumentując wizytę u fryzjera, tym razem w celu przefarbowania króciutkich włosków na gołębią szarość. Przy okazji postanowiła odnieść się też do kontrowersji, którą wywołała jej metamorfoza.
To wcale nie jest tak, że mam jakieś zaburzenia psychiczne i że potrzebuję problemów. Jestem po*ebana, ale nie aż tak. To bardziej chodziło o to, co ja mogę zrobić potem, jakie wzorki mogę sobie zrobić na takiej głowie. Chodziło też o to, że moje włosy były tak zniszczone, że płakać mi się chciało, jak na nie patrzyłam. Koniec końców chciałam, to się o*ebałam - komentuje uśmiechnięta od ucha do ucha Linkiewicz.
Marta zaznaczyła także, że pozbycie się długich włosów miało zweryfikować, którzy znajomi trzymają się z nią dla jej atrakcyjnej aparycji, a którzy faktycznie doceniają bogate (jak mniemamy) wnętrze.
Jak widzę to, jak ludzie się domyślają i spekulują na mój temat na różnych grupkach, jak czytam te bzdury, to po prostu łapię się za głowę. A tak naprawdę chodzi o to, że chcę, pie*dolę różne znajomości, które opierają się na tym, że mam zajebistą du*ę, albo że dobrze wyglądam. Chcę, żeby ludzie cenili mnie za to, jaka jestem w środku i aktualnie się czuję wolna jak ptak i gitara siema. Zaraz wlecą jakieś po*ebane wzorki i dopiero będzie rozpie*dol - grozi idolka młodego pokolenia.
Mając najwyraźniej niedosyt pieczenia skóry na głowie, kilka godzin później Linkiewicz ponownie zafundowała sobie rozjaśnianie włosów. Oszczędziła jednak trudów swojemu styliście i do pomocy zaangażowała koleżankę, która działała w warunkach domowych.
Myślę, że to jest to, to jest ten blond jeżyk, który w swoim czasie będzie dopracowywany i ulepszany - zadeklarowała wyraźnie dumna zawodniczka Fame MMA.
Jak oceniacie nowy "image" Marty Linkiewicz?