Nie jest tajemnicą, że Sara Boruc od dawna należy do grona najpopularniejszych polskich WAGs. Żona Artura Boruca regularnie jest bohaterką medialnych nagłówków, sama również chętnie dzieli się szczegółami swojego życia za pośrednictwem mediów społecznościowych.
Codzienne poczynania Sary Boruc na Instagramie śledzi ponad 422 tysiące użytkowników. Jakiś czas temu kilkoro zmartwionych fanów zwróciło uwagę, że ostatnio celebrytka wygląda na szczególnie smutną i przemęczoną. Sama zainteresowana tłumaczyła wówczas, że w jej życiu obecnie faktycznie dużo się dzieje i trudno jej wygospodarować trochę czasu dla siebie.
Zobacz również: Sara Boruc odpowiedziała wścibskiej fance, pytającej o... rzekomą NIEWIERNOŚĆ Artura! Odważna?
Okazuje się jednak, że w rzeczywistości celebrytce nie brakuje obecnie zmartwień. W poniedziałek Sara postanowiła zdobyć się na szczerość i w serii instagramowymch nagrań opowiedziała światu o swoich ostatnich przeżyciach.
Mam bardzo ważną sprawę do przekazania Wam, dlatego posłuchajcie do końca, jeżeli możecie. Nawiązując do mojego ostatnio niezbyt cudownego humoru, coś w tym jest, rzeczywiście. Może nie to, co tam plotki kreują, natomiast rzeczywiście nie mam ostatnio aż tak mnóstwo powodów do uśmiechu. A powodem tego stanu jest taka mało przyjemna sprawa - rozpoczęła celebrytka.
Następnie Sara wyznała, że kilka tygodni temu zaobserwowała w swojej piersi niepokojącą zmianę.
Otóż jakieś cztery tygodnie temu odkryłam, że mam w piersi jakąś zmianę. Na początku wypierałam informację, starałam się skupić na innych rzeczach i okoliczności sprzyjały temu, żeby nie zwracać uwagi na tę drobnostkę - cudzysłowie, bo to nie jest nigdy drobnostka, zdrowie jest najważniejsze, pamiętajcie. W każdym razie byłam w trakcie przeprowadzki, dzieciaki zmieniały szkołę, tyle się działo, że łatwo było to odsunąć na dalszy plan. Ale codziennie, jak się wieczorem kładłam spać i codziennie, jak rano wstawałam, to też o tym myślałam - wspominała.
W końcu, po dwóch czy trzech tygodniach, wstyd się przyznać, zdobyłam się na odwagę i umówiłam się na USG. Na USG okazało się jednak, że konieczna będzie biopsja (...) - wyznała Boruc.
Sara nie ukrywała, że oczekiwanie na wyniki biopsji to dla niej ogromny stres. W pewnym momencie jej oczy wyraźnie napełniły się łzami.
Nie opowiadam wam tego dlatego, że mam już wyniki i wszystko jest ok. Nie mam, czekam i czekanie jest najgorsze. Minął już tydzień, myślę, że w tym tygodniu będę miała wyniki. Trzymajcie za mnie kciuki. Staram się być dobrej myśli, chociaż nie jest łatwo. Ale po co wam to opowiadam? Po to, żebyście się badali (...) Róbcie to regularnie, bo to jest bardzo ważne. Badajcie się też sami, ja to sama wykryłam i dzięki temu też bardzo szybko zadziałałam. Róbcie to dla siebie, oszczędzicie sobie stresów i bólu - poleciła internautom celebrytka.
Serię instagramowych nagrań ukochana Artura Boruca zakończyła także apelem do swoich fanów.
Biopsja nic nie boli, to jest delikatne nakłucie, został mi mały siniaczek. Także nic, w porównaniu ze strachem, który się przeżywa, oczekując na wyniki. Także róbcie USG, mammografię piersi i takie badania ogólne. Ja bardzo często wykonuję ogólnikowe badania krwi, żeby wiedzieć, że wszystko jest ok. I do tego was bardzo namawiam. Róbcie to regularnie i bądźcie dla siebie mili. Nie wyciągajcie pochopnych i krzywdzących wniosków (...) Jak widać, każdemu różne rzeczy mogą się przytrafić i często o tym zapominamy. Wydaje nam się, że jesteśmy tacy nietykalni, ponad wszystkim, a tak nie jest - oceniła Sara.
Doceniacie jej szczerość?