Artur Boruc jest jednym z tych polskich piłkarzy, których życie prywatne szczególnie interesuje media. Wszystko za sprawą żony sportowca, która świetnie odnalazła się w roli WAG i jest wziętą celebrytką oraz prężnie działającą na zagranicznym rynku projektantką.
Zarówno Artur, jak i Sara prowadzą instagramowe profile, gdzie ochoczo wrzucają urywki ze swojego życia. W ostatnim czasie chwalili się głównie zdjęciami z wakacji. Najpierw w Stanach Zjednoczonych, a następnie na Sycylii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Aktualnie są jednak w Polsce i, jak widać po najnowszych publikacjach bramkarza, czas mija im na beztroskich swawolach. W nocy z piątku na sobotę 42-latek postanowił pokazać kilka kadrów z towarzyskiego spotkania zorganizowanego z okazji urodzin ich znajomej. Boruc udostępnił więc m.in. zdjęcie, na którym wyraźnie zmęczona Sara zajada się pleśniowym serem oraz osobliwą fotografię jej stóp, pod którą pokusił się o szczere wyznanie:
Fetysz mnie miażdży - wyznał, oznaczając profil żony.
Potem było już tylko ciekawiej, bo "fetyszysta" Artur postanowił do ponad 300-tysięcznej publiczności przemówić.
Dzień dobry, jest 6? 5? Witam Was bardzo serdecznie. Nie wiem, po ch*j ja to kręcę... Ale kręcę - zaczął niezdecydowany co do zasadności swojego nagrania, po chwili jednak kontynuując:
Słuchajcie, pozdrawiam ze wschodu słońca - słyszymy w dalszej części wideo, w którego tle słychać damskie chichoty i podpowiedzi dotyczące tego, że grupa znajomych rzekomo znajduje się w Stegnie:
Ze Stegny, tak. Chyba będziemy wchodzić do Stegny. Do morza chyba wejdziemy. Zimne, ale ja wejdę - przekonuje ukochany Sary.
Staram się... No, nie wiem właśnie, co powiedzieć. No, to chyba wystarczy już, tak? - mówi dalej, na koniec znów wracając do położonej w województwie pomorskim wsi:
(...) W Stegnie na plaży jestem. Plaża, gofry...
Jak można było się spodziewać, nagrania i zdjęcia już zdążyły zniknąć z profilu Artura. Na szczęście w sieci nic nie ginie...